sobota, 26 stycznia 2019

122. Rogate ranczo

Jay Friedman, 24.07.2003r., tłum. Łukasz Michalski

Długo mnie dziwiło, dlaczego, kiedy ktoś przychodzi mi coś zagrać, zwykle potrzebuje 5 do 6 prób, zanim uda mu się uzyskać przyzwoite brzmienie? To spowodowało, że zacząłem myśleć o tym, co by się stało, gdyby tak zacząć wszystkich osądzać po pierwszych dźwiękach, które wydobyli. Wielu z nas oceniono by kilka stopni niżej, niż na to zasługują. Jeśli wziąć pod uwagę, że w większości wypadków w orkiestrze wchodzimy po kilku taktach pauzy, to jest prawie tak, jak z pierwszymi nutami na lekcji.

Kiedy zaczynam dzień i gram pierwsze dźwięki interesuje mnie jedno i tylko jedno. Moje najlepsze brzmienie. Twoje najlepsze brzmienie powinno być Twoim jedynym brzmieniem. Zaczynam od środkowego B (b nad liniami) i legato gram proste, płynne arpeggia, koncentrując się tylko na jakości dźwięku. Elastyczność pojawia się dopiero po ustabilizowaniu najlepszej jakości brzmienia.

Potrzebne jest silne umysłowe wyobrażenie, by zwalczyć usta, które danego dnia nie czują się dobrze, co każdemu czasem się zdarza. W graniu orkiestrowym jedno z największych wyzwań podczas wejścia stanowi brzmienie takie, jakbyś był rozgrzany. Nie ma tam drugiej, trzeciej, czwartej, ani piątej szansy, jak w Twojej ćwiczeniówce. Twoja koncepcja dźwięku musi być tak silna, że niezależnie od stanu twoich ust, Twoje mentalne wyobrażenie własnego brzmienia pokona wszelkie fizyczne niedoskonałości warg.

Jeśli musisz wejść delikatnie, a nie jesteś rozgrzany, udawaj siebie rozgrzanego. Nie ma znaczenia, jak się czujesz, ważne, jak to zabrzmi.

Lubię wyobrażać sobie moje zadęcie, jako windę. Wysyłam zadęcie na właściwe piętro (powiedzmy, dźwięk A w chorale z I Brahmsa). Upewniam się, że podłoga windy-zadęcia jest na tym samym poziomie, co podłoga piętra (czyli nuta) i, poprzez dęcie, otwieram drzwi.

Wskaźnik sukcesu zależy od twojego przygotowania, a nie od tego, jak czują się Twoje usta. Nie zauważałem tego wejścia, gdy moje usta były w znakomitym stanie, ponieważ nie sądziłem, że powinienem się do niego przygotować, i  wyszło mi super z kiepskimi ustami, ponieważ dokładnie się przygotowałem. Przez przygotowanie rozumiem tutaj sprawne wysłanie windy w górę i dęcie poprzez drzwi otwarte na właściwym piętrze.

Uważam też, że panowanie nad dźwiękiem puzonu trochę przypomina sytuację na pastwisku. Jeśli stado zbyt się rozlezie, to nie możesz go kontrolować i „pławisz się” w swoim własnym brzmieniu. Jeśli potrafisz utrzymać stado w porządku i czystości przed sobą, nie bokiem lub za Tobą, to możesz posuwać się naprzód w dobrym tempie, ku swoim muzycznym celom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz