sobota, 9 lutego 2019

123. Kryć się!

Jay Friedman, 20.08.2003r., tłum. Łukasz Michalski


Często grywałem w golfa. W czasach szkoły średniej uderzałem piłki golfowe prawie codziennie. Potem poszedłem na kurs i okazało się, że wszystko robię źle. Wujek był sławnym golfistą i naprawdę chciał, żebym zawodowo grał w golfa, przynajmniej latem; w zimie mogłem sobie grać na puzonie. Potem zacząłem poważnie ćwiczyć na puzonie i nie miałem już czasu na nic innego. I tak golf sobie poszedł.

Całkiem niedawno znowu zacząłem grać w golfa, dla gimnastyki, a także dlatego, że byłem ciekawy, jak uderzyć piłkę na maksymalną odległość przy minimalnym wysiłku. Potem zacząłem myśleć o podobieństwie uderzania piłki w golfie i grania na puzonie.

Zdaje się, że im bardziej starasz się uderzyć piłkę mocno, tym krótszy dystans pokonuje. Brzmi znajomo? Im mocniej próbujesz grać na puzonie ciałem, tym gorszy wynik osiągasz. Pewnego dnia w golfowym czasopiśmie przeczytałem o znakomitych „trafiaczach”. Kim, cholera, jest „trafiacz” piłki? Wygląda na to, że sposób, w jaki gracz przykłada kij do piłki w chwili uderzenia, jest u zawodowych golfistów bardzo różny. Najbardziej wydajni uderzający uważani są za dobrych „trafiaczy”.

To przywiodło mnie to do wniosku, że musi istnieć analogia między takim aspektem gry w golfa i graniem na puzonie. Każdy, kto zna mnie i moje metody nauczania, wie, że cały czas używam analogii w celu budowania w głowach moich uczniów obrazów lub wyobrażeń. Uważam, że pojęcie dobrego „trafiacza” w golfie odpowiada puzoniście z dobrymi atakiem. Golfista posyła lecącą piłkę, a puzonista posyła lecącą nutę. To prędkość główki kija golfowego określa odległość, na jaką poleci piłka; to prędkość powietrza określa dźwięczność nut. Wydajność zostaje określona w momencie uderzenia.

Jeśli nie nastąpi czyste zetknięcie główki kija z piłką, to piłka nie poleci zbyt daleko. Jeśli nuta nie zostanie czysto zaatakowana na starcie, to całe jej brzmienie zostanie zepsute. Nie ma ratunku dla nuty źle zaatakowanej.

Back swing, czyli pierwszy etap zamachu golfowego – odprowadzenie kija w górę do tyłu – to jak nabieranie powietrza przez puzonistę. Follow through, czyli ostatni etap zamachu – wykończenie, już po uderzeniu piłki – jest jak rozluźnienie po ataku, wykorzystanie ciała, jako komory rezonansowej, przy założeniu, że powietrze wystartowało wystarczająco szybko.

Fortissimo, to jak posłanie piłki na długi dystans, „poza boisko” – wymaga uspokojonego, zrelaksowanego ciała. Uderzenie na krótki dystans koresponduje z cichą dynamiką – tu trzeba krótszego, kontrolowanego i skoncentrowanego zamachu.

Niektórzy zawodowcy, stosujący dziwaczne zamachy, są znakomitymi „trafiaczami”, niektórzy inni, z modelowymi wręcz zamachami, trafiają rzadziej, bywa też na odwrót. Niektórzy puzoniści świetnie biorą powietrze i mają rozlazłe ataki, inni gorzej sobie radzą z braniem oddechu, ale mają dobre ataki. Bywa też odwrotnie. Rozpoczynanie nuty to, w dzisiejszym świecie zorientowanym na technikę, coś na kształt zaginionej sztuki. Podobnie jest z legato, ale to już inna historia.

Dlaczego chcemy dobrze atakować? Nie chodzi tu o atak sam w sobie, lecz natychmiastowe osiągnięcie 100% dźwięczności. Czysty, wyrazisty atak to jedyny znany mi sposób uzyskania tego. Brzmienie, które odezwie się natychmiast w pełnej dźwięczności, będzie najlepszym brzmieniem, jakie możesz wydobyć. Jeśli start nuty jest wadliwy, to pora spróbować zagrać ponownie, a potem jeszcze raz – ponieważ nie da się jej poprawić w środku, ani pod koniec (wiesz przecież, jak coś takiego może zabrzmieć, FUJ!).

Jeśli chcę wyciszyć atak przy fortissimo, wycofuję język nieco wolniej, nie zwalniając biegu powietrza. Im cichsza dynamika, tym język szybciej się wycofuje, natychmiast zastępowany przez powietrze. Nie pozwalaj, by język po rozpoczęciu nuty wisiał w obszarze zadęcia, bo to zrujnuje Twoje brzmienie. Możliwie najszybciej powinien go wycofać na dno jamy ustnej.

Niezwykle ważny, nie do przecenienia, jest relaks po rozpoczęciu nuty. A jedynym sposobem na relaks po starcie jest SZYBKIE URUCHOMIENIE POWIETRZA. Musisz tylko pozwolić swoim płucom, by naturalnie się opróżniły (lubię patrzeć, jak opada klatka piersiowa). Świetnym sposobem na ćwiczenie tego jest granie forte-piano w każdej dynamice, z wielkim, masywnym, okrągło brzmiącym forte i ładnym, czystym wykończeniem w piano. To tak, jakby w golfie wziąć półzamach i skoncentrować się na obszarze uderzenia, dla uzyskania poczucia czystego, mocnego połączenia, w chwili styku kija z piłką.

Moje wyobrażenie idealnego forte-piano to coś o kształcie komety. Głowa – to świetlista, okrągła kula, a za nią ogon, jako efekt owej świetlistej sfery.

Teraz muszę iść na pole golfowe, aby poćwiczyć grę na puzonie; później, w swojej ćwiczeniówce, pomyślę o moim zamachu golfowym. Mam nadzieję, że trochę mych umiejętności puzonowych przejdzie na moje golfowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz