sobota, 1 grudnia 2018

120. Góra, czy kopczyk kreta?

Jay Friedman, 23.09.2018r., tłum. Łukasz Michalski


Każdy z nas, blaszanych dęciaków, znajdzie się pewnie w sytuacji, w której będzie nauczał gry na instrumencie inną osobę. Najważniejszą sprawą będzie nasze podejście do dzielenia się zdobytą wiedzą. Czy lepiej przekazać wielką ilość materiału na raz, czy jednak podzielić na drobniejsze fragmenty, a może dać wszystkiego po trochu, bez specjalnego kierunkowania? Chciałbym to wiedzieć. Prawdopodobnie zależy to od zdolności ucznia, jego osobowości i wielu jeszcze czynników. Czy nauczyciele starają się dostosować swoje metody do poszczególnych uczniów, czy tez wyznają filozofię „rozmiaru uniwersalnego, pasującego każdemu”?

wyznają filozofię „rozmiaru uniwersalnego, pasującego każdemu”? Wracając do pytania pierwszego – przeczuwam, że metoda wrzucenia uczniom do głowy wszystkiego od razu spowodowałaby, że tylko niewielki ich procent zdołałby się przebić przez masę informacji i w rezultacie osiągnąć doskonały wynik. Znacznie większą grupę stanowiliby zrezygnowani i przytłoczeni brakiem perspektywy sukcesu, przynajmniej mnie się tak wydaje. A jeśli chodzi o podejście wymienione w środku, w którym uczniowi przedstawia się rozsądną ilość wiedzy, jednak bez podkreślania szczególnie ważnych jej aspektów? Czy takie podejście ukształtuje średniej klasy muzyka? Być może.

Skrajnym przykładem cząstkowego podejścia do nauczania był stary rosyjski sposób, w którym wymagano od uczniów zapamiętania całej muzyki przynoszonej na lekcję. Mówiono: „Nigdy nie przynoście nut na lekcję!” Oczywiście, kładło to nacisk na jeden aspekt uczenia się, kosztem innych, równie ważnych aspektów. Oznaczało to studiowanie niewielkiej ilości repertuaru, przy niezwykle dużym nakładzie czasu spędzonego na uczeniu się nut, ale niekoniecznie na uczeniu się muzyki. I znowu uważam, że niektórzy uczniowie będą mogli rozwijać się w takim systemie, dla innych będą to ciężkie zmagania.

Przyjrzyjmy się naszej najbardziej znanej metodzie nauczania gry na instrumencie dętym blaszanym, czyli kompletnej szkole gry Jean Baptiste'a Arbana. To z pewnością najbardziej kompletna metoda, jaka kiedykolwiek powstała. Uważana jest za wzorcową biblię grających na dętych blaszanych, jednak krytykuje się ją z powodu stopnia trudności i zbyt szybkiego tempa nauczania. Spowodowało to narodziny całego przemysłu „przejściowych” ćwiczeń, które mogłyby wypełnić dostrzegalną lukę. Prawdopodobnie niewiele osób oparło całe swoje przygotowanie instrumentalne wyłącznie na metodzie Arbana. Byłoby ciekawe kogoś takiego spotkać i zobaczyć, jak wpłynęło to na jego postępy. Osobiście uważam, że najcenniejszą częścią metody Arbana jest sam jej początek, ćwiczenia ćwierćnut. Głęboko wierzę w konieczność budowania fundamentów, zaś ćwierćnutowe ćwiczenia Arbana stanowią solidną ławę dla mocnych fundamentów i budowania podstawowej jakości brzmienia. Naprawdę, nic więcej, niż podstawy? Kiedyś tylko niektórzy moi studenci grali te ćwiczenia na każdej lekcji. Teraz nalegam, żeby każdy grał je codziennie, w różnych stylach i różnych długościach nut. Chyba najprostsze rzeczy są trudniejsze, niż myślimy; przy solidnych podstawach rzeczy najtrudniejsze będą prostsze, niż nam się wydaje.

Jak więc działać, by zapewnić sukces większości naszych uczniów?
1. Dać wszystkim wszystko od razu i zobaczyć, kto przetrwa?
2. Wybrać jedną rzecz i nieprzerwanie ją wpajać?
3. Dać przedsmak ogólnej koncepcji, niczego nie podkreślając?

Jeśli czytasz te artykuły regularnie, to prawdopodobnie znasz moje preferencje w kwestii filozofii nauczania, ale byłbym ciekaw wyników badań dotyczących tego tematu. Badań, które prześledzą, jak ludzie się uczą i w jaki sposób sobie samym „wpajają” materiał. Otrzymanie informacji wcale nie oznacza, że została ona przyswojona. To coś innego, cały proces. Właśnie to chciałbym zbadać. Proszę by każdy, kto zna naukowo uznane i udokumentowane badania na ten temat, zechciał je podesłać; przedstawię wyniki poszukiwań w późniejszym artykule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz