piątek, 7 kwietnia 2017

13. Muzyka a zdrowie człowieka w perspektywie psychologicznej


Halina Kleszcz

"Muzyka leczy mnie z depresji zręczniej od lekarza,
bez dodatkowych cierpień i bez pieniężnego
honorarium."

                                        George Sand



W 1966 roku wspólnie z psychiatrą dr. Stanisławem Cwynarem prof. Julian Aleksandrowicz opracował płytę z programem relaksacyjnym opartym na treningu autogennym Schulza. Do współpracy zaprosili najpierw Danutę Michałowską, potem Gustawa Holoubka – niezaprzeczalnie najlepsze głosy nad Wisłą. Sięgnęli intuicyjnie po muzykę romantyczną, nokturn des-dur Chopina. Płytą interesowano się w wielu krajach, jako pomysłem absolutnie pionierskim.

MUZYKA NA RECEPTĘ

Muzyka miała leczyć nie tylko dusze „nieuleczalnie chorych” – pacjentów z ostrą białaczką. Muzykoterapia była częścią większej całości. Kierowana przez Juliana Aleksandrowicza III Klinika Chorób Wewnętrznych na tle siermiężnej rzeczywistości szpitalnej przełomu lat 50. i 60. XX wieku mogła wprawiać w zdumienie. Opisywano ją w prasie fachowej i tygodnikach, odwoływano się do niej jako do ideału. W gmachu przy ul. Kopernika 17, gdzie się mieściła, pomyślano o kolorze ścian i pościeli, a także o parawanach zapewniających intymność w dziesięcioosobowej sali. Klinikę i ogród ozdabiały obrazy i rzeźby. Wprowadzono bibliotekoterapię. Zapraszano artystów scen krakowskich. Pacjentów zachęcano do własnej twórczości. Zatrudniono psychologów. Każdy dzień zaczynano od zmniejszającej stres – pacjentów i personelu – muzyki, nadawanej przez megafony.

W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej o muzykoterapii zaczęto mówić i pisać dopiero w 1972 roku. Obecnie nad tymi zagadnieniami pracują badacze na obu półkulach, a literatura przedmiotu jest przebogata. Za ikonę polskich badań w tym zakresie uchodzi dr Elżbieta Galińska z Instytutu Psychiatrii i Neurologii Kliniki Nerwic w Warszawie. – Współczesna muzykoterapia rozszerza swój zasięg już nie tylko na wszystkie zakresy medycyny (psychoterapia muzyczna, neuromuzykoterapia, muzykoterapia somatyczna), lecz niemalże na wszelkie dziedziny humanistyczne, a także niektóre ścisłe, budząc zainteresowanie różnych środowisk i stając się częścią szerokiej debaty naukowej i ogólnokulturowej. Do udziału w niej zapraszani są biolodzy, fizycy i antropolodzy kulturowi, filozofowie, oprócz przedstawicieli tak oczywistych dla muzykoterapii profesji jak muzykologia, psychologia czy pedagogika – mówi dr Galińska.

Kulturoznawca prof. Wita Szulc (Zakład Edukacji Zdrowotnej i Arteterapii Uniwersytetu Wrocławskiego) jest autorką książki Muzykoterapia jako przedmiot badań edukacyjnych Współcześnie muzykoterapia „wylała się” z klinik i szpitali i przerodziła w swoisty ruch społeczny. Będąc narzędziem w rękach lekarza i psychoterapeuty, zmniejsza zużycie leków, toteż bywa postrzegana jako konkurencja dla niektórych firm farmaceutycznych, a z tego powodu jej znaczenie bywa umniejszane. Na szczęście, nie do końca skutecznie, skoro katowicka uczelnia muzyczna ma kierunek muzykoterapia.

Muza i towarzyszka życia Chopina George Sand podzielała opinię Roberta Schumanna o potencjale tkwiącym w muzyce polskiego kompozytora – „armaty ukryte w kwiatach”. Wyznała kiedyś: muzyka leczy mnie z depresji zręczniej od lekarza, bez dodatkowych cierpień i bez pieniężnego honorarium.

W oksfordzkiej encyklopedii psychologii muzykoterapii poświęcono odrębne hasło, zaskakująco obszerne. Od 1985 roku działa robocza grupa ds. muzykoterapii przy Sekcji Psychoterapii w Polskim Towarzystwie Psychiatrycznym.

Korzenie polskich badań sięgają drugiej połowy XIX wieku (1866 rok). We Lwowie ukazała się rozprawa Juliana Stupnickiego zatytułowana Muzyka pod względem estetycznym i lekarskim. W 1956 roku – dekadę przed wspomnianą płytą – wyszła zapowiadająca ten nurt badawczy, nadal ceniona za przełamywanie stereotypów, Sztuka i medycyna w walce o zdrowie człowieka pióra Juliana Aleksandrowicza.

Filozof prof. Beata Szymańska-Aleksandrowicz (synowa Juliana Aleksandrowicza):
– W młodości Julian Aleksandrowicz marzył o zostaniu skrzypkiem. Dobrej klasy instrument, który podarował on w którymś momencie uzdolnionemu, a niezamożnemu dziecku, wcześniej zawsze był w domu, a czasami był jeszcze przez teścia używany. W środowisku zasiedziałego w Krakowie rodu Aleksandrowiczów zawód muzyka nie miał wysokiego notowania, wyperswadowano mu więc niepewną dochodów profesję. W czasach studenckich młody Julian chętnie popisywał się swym talentem w eleganckich lokalach. Jako lekarz obdarzony wyjątkową intuicją diagnostyczną odnajdywał w muzyce klucz do emocji człowieka. A w procesie zdrowienia od stanu emocjonalnego tak wiele przecież zależy.

MUZYKOTERAPIA W RĘKACH PROFESJONALISTÓW

W zespole III Kliniki z dumą mawiano: Mamy trzech „tenorów”. Drugi to wykształcony muzycznie Henryk Gaertner, miłośnik i znawca muzyki, muzyk (fortepian) i muzykolog. Trzeci – uczeń i następca Juliana Aleksandrowicza prof. Julian Blicharski, grający na skrzypcach. Wieloletnia współpraca z Tadeuszem Natansonem z Akademii Muzycznej we Wrocławiu dowodzi, jak poważnie potraktowano rolę muzykoterapii w leczeniu.

Dziś wiadomo już, że muzykoterapia w rękach profesjonalistów może pomagać w udarach mózgu, parkinsonizmie, autyzmie, stwardnieniu rozsianym, jąkaniu się. I to u chorych, u których za pomocą farmakoterapii nie można już uzyskać postępu.

GDY JUŻ NIC NIE DZIAŁA – MUZYKA CZYNI CUDA

Katedra Psychologii Zdrowia Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, jedyna na uniwersytetach pedagogicznych w kraju, utworzona dzięki staraniom i kierowana przez prof. Helenę Wronę-Polańską była organizatorem konferencji naukowej Muzyka a zdrowie człowieka w perspektywie psychologicznej. Po uzyskaniu dyplomu na Wydziale Psychologii UJ Helena Wrona-Polańska została zatrudniona jako psycholog kliniczny przez prof. Juliana Aleksandrowicza w III Klinice Chorób Wewnętrznych, a potem w wydzielonej z niej Klinice Hematologii AM w Krakowie. To doświadczenie rzutowało na jej całą dalszą karierę naukową.

– Znane jest zastosowanie muzyki w leczeniu schorzeń kardiologicznych, gastrologicznych, pulmonologicznych, neurologicznych, immunologicznych, reumatologicznych, onkologicznych, ginekologicznych czy pediatrycznych – odnotowuje prof. Helena Wrona-Polańska – Badania wykazały, że muzyka posiada właściwości terapeutyczne także w odniesieniu do pacjentów zmagających się z łuszczycą.

Niemiecki fi zyk Peter Hess opracował metodę masażu dźwiękiem. Wpływa on na odczuwanie spokoju, poprawę samopoczucia poprzez wprowadzenie w stan głębokiego relaksu. – Zachodzą procesy harmonizacji ciała i umysłu, które wpływają na pobudzenie zdolności samoregeneracyjnych w organizmie – zapewnia Małgorzata Kronenberger w materiałach konferencyjnych. W Instytucie Petera Hessa odbywają się „kąpiele dźwiękowe” – koncerty z użyciem mis i gongów, które wywołują wiele pozytywnych zmian fizjologicznych w organizmie, skutkują obniżeniem poziomu stresu, normalizacją ciśnienia tętniczego, poprawą przemiany materii, wzmocnieniem systemu odpornościowego. Po kilku sesjach wzrasta uczucie spokoju, równowagi wewnętrznej, pewności siebie i radości życia. Terapią dźwiękiem zajmują się na Uniwersytecie Zielonogórskim.

MUZYKA I ŚPIEW

Międzynarodowy program „Muzyka i śpiew” – w ramach większego projektu Leonardo da Vinci – od dwunastu lat realizowany jest w europejskich szpitalach. Wykonawcy rekrutują się z zawodowych zespołów Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Polski.

Na Oddziale Naczyniowym Szpitala Konwentu Bonifratrów nie brak ludzkich dramatów. Tu spotyka się pacjentów po odjęciu obu kończyn dolnych z powodu miażdżycy. Emocjonujące było, gdy ciemnoskóra dziewczyna w jednej z sal pięknym głębokim głosem zaintonowała pieśń Ave Maria.

Głównym celem programu jest pomoc pacjentom w odreagowaniu stresu związanego z pobytem w szpitalu, pozbyciu się negatywnych emocji, obniżeniu poziomu lęku, wzmożonego napięcia mięśniowego, nauczenie umiejętności antystresowych.

Projekt realizowany jest we współpracy z Musique & Santé (Paryż, Francja; główny koordynator), Music Network (Dublin, Irlandia), The Royal Northern College of Music (Manchester, Wielka Brytania) oraz Akademią Muzyczną w Krakowie.

Wykonawcy na ogół są wykładowcami uczelni muzycznych. Zajęci i zabiegani, jak wszyscy dziś, znajdują czas, by muzyką i śpiewem podzielić się z chorymi. Gdy pacjenci samodzielnie się poruszają, muzycy ze skrzypcami, wiolonczelą, fagotem i gitarami, egzotycznymi bębnami rozkładają się na korytarzu i rozpoczynają koncertowanie. Co proponują? To zależy od dnia, nastroju, wieku pacjentów. Improwizacja tu akurat się sprawdza. Spontaniczność otwiera serca słuchaczy. Kto może, wychodzi z sali; odważniejsi bądź obyci z instrumentami dają się zachęcić do grania. Próbują kroków tanecznych, podśpiewują z solistami, proszą o ulubioną pieśń czy melodię.

Implikacje terapii dźwiękiem dla odzyskania dobrostanu są aż nadto oczywiste. Kardiochirurdzy Oddziału Klinicznego Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II na co dzień operują z muzyką w tle. Deklarują, że muzyka ich uspokaja i poprawia koncentrację. Preferują muzykę spokojną: klasyczną, jazz, chill out. Kilka dekad wcześniej muzykę do sali operacyjnej wprowadził zakopiański torakochirurg prof. Wit Rzepecki. Czy zainspirowany przez Juliana Aleksandrowicza, z którym łączyła go przyjaźń? Możliwe. Wspólnie pracowali koncepcyjnie nad pierwszym polskim immunomodulatorem (Thymus Factor X), preparatem pozyskiwanym z cielęcych grasic. I tak oto wszystko się ze sobą pięknie łączy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz