czwartek, 17 listopada 2016

60. Ustnik- właściwe rozumienie


Jay Friedman, 15.09.2014r., tłum. Łukasz Michalski


Nagromadziło się sporo nieporozumień odnośnie znaczenia ustnika dla blaszanych dęciaków. Do dziś powszechnie uważa się, że najlepszy jest tak zwany „system bezdociskowy”. Muzykom mówiono, że powinni powiesić instrument na lince i grać na nim, trzymając ręce schowane za siebie. To chyba najlepsza droga do uzyskania swobodnych drgań warg bez ustnika, tu pełniącego rolę protezy. Obecnie pogląd ten rozwinął się w koncepcję bzyczenia bez ustnika, czy choćby bez jego części.

Pomysł ten jednak lekceważy jedną z głównych zasad fizyki: że każda akcja powoduje równoważną i przeciwnie działającą reakcję. To przeciwne działanie musi odbyć się gdzieś w naszym ciele. Jeśli stanie się to w obszarze zadęcia, to dobra nasza. Jeśli jednak zdarzy się to w innym miejscu ciała, to mamy duży problem, ponieważ to poważnie stłumi nam brzmienie. Próbuj bzyczeć bez ustnika, starając się jednocześnie mieć rozluźnioną przeponę i mięśnie tułowia. To prawie niemożliwe, ponieważ jakoś musi znaleźć ujście siła reakcji przeciwnej w stosunku do siły wyrzucającej powietrze. A teraz wyobraź sobie, że grasz wysoko, fortissimo, a mimo braku ustnika pozostajesz rozluźniony. To niemożliwe!

Teraz niezły sposób na myślenie o roli ustnika. Wyciągnij rękę przed siebie, trzymaj ją w powietrzu i skoncentruj się możliwie najmocniej na utrzymaniu palców całkowicie nieruchomo. Teraz wyobraź sobie, że ktoś próbuje Cię pociągnąć i przesunąć. To właśnie równoważy dmuchanie przez rurę. Akcja wydmuchiwania powietrza powoduje, że ustnik odjeżdża od twarzy, zakłócając drgania ust. A teraz oprzyj się dłonią i ramieniem o ścianę, by utrzymać w bezruchu rękę i palce. Takim oparciem jest właśnie ustnik. Nie popychamy ściany, po prostu opieramy się na niej ciężarem ciała. Ściana stabilizuje rękę i palce tak, jak ustnik stabilizuje zadęcie; umożliwiając wargom stałą i jednakową wibrację. Pozwala to pozostałym częściom ciała pozostać w odprężeniu i umożliwia wybrzmienie dźwięku w sposób możliwie najbardziej wydajny.

Ale zasadniczą, ważną do zapamiętania kwestią jest to, by możliwie całe działanie wykonać na odcinku od podbródka w górę. Dla Was, puzoniści, pojęcie to obejmuje też rękę trzymającą suwak! Powszechny dziś na świecie styl poruszania suwakiem sieje szybkie i gruntowne spustoszenie w zadęciu. Poza tym prędkość przychodzi razem rozluźnieniem, a nie ze spięciem. Chcę widzieć mocne kąciki zadęcia, a rękę i dłoń na suwaku całkiem luźną. To umożliwia reszcie ciała stanie się „salą koncertową”, pełną bogatego pogłosu. Jeśli od zadęcia chcemy uzyskać więcej dźwięku i (lub) ekstremalnie rozszerzyć rejestr, to zadęciu potrzeba więcej wsparcia i stabilizacji. Dzieje się to wraz ze wzrostem nacisku ustnika, koniecznym do unieruchomienia zadęcia. Nadzwyczaj głośne lub bardzo wysokie dźwięki wymagają większej stabilności zadęcia To podobna historia jak z tym wcześniejszym opieraniem się o ścianę, tyle, że teraz ktoś próbuje Cię od niej odciągnąć. Trzeba się do ściany (i do ustnika) mocniej przymocować, by utrzymać rękę (i zadęcie) w spokoju. Gdy cisnę mocniej ustnik, żeby trzymać nieruchomo zadęcie i zachować stabilność dźwięku, zawsze mam poczucie, że opieram się na ustniku, lub raczej pcham się w jego kierunku, niż przyciskam ustnik do zadęcia. To subtelna, ale ważna różnica w sposobie myślenia. Pomaga uniknąć nadmiernego nacisku czy zbyt silnego przymocowania w stosunku do ilości przepływającego powietrza. Jak już kiedyś powiedziałem, wydobycie dźwięku na instrumencie blaszanym to połączenie 3 czynników: odpowiednio silnych kącików zadęcia, odpowiedniego strumienia powietrza i odpowiedniego przymocowania [trzeba się „przyspawać” ;-)]. Te trzy czynniki muszą być, dla osiągnięcia optymalnego rezultatu, równoprawne i zrównoważone. Jeśli współdziałają, reszta ciała może odpoczywać. W ten sposób osiągniemy najlepsze brzmienie przy najmniejszym nakładzie pracy, a do tego powinniśmy wszyscy dążyć.

Bzyczenie na ustniku to znakomity sposób na zwiększenie elastyczności warg i zwiększenie siły drgań. Sądzę, że czas spędzony na bzyczeniu w ustnik jest ważniejszy niż ten poświęcony na granie. Najlepszym sposobem na maksymalne ułatwienie sobie emitowania dźwięku jest bzyczenie w cichej dynamice i próbowanie osiągnięcia największego brzmienia przy minimalnym wydatku energii. Muzyk powinien starać się dążyć do takiego poczucia, że brzeg ustnika staje się częścią jego ust. Pamiętam, kilka lat temu mój przyjaciel, Joe Alessi, opowiadał, że na koncert musiał jechać przez kilka godzin. Przez całą drogę bzyczał na ustniku. Po przyjeździe powiedział: „Jestem całkiem innym muzykiem”. Wspaniała wskazówka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz