sobota, 24 września 2016

Muzyka czyni mistrza - Paweł Potoczyn (Forbes)



Muzyka czyni mistrza - Paweł Potoczyn (Forbes 22.09.2016r.)

Orkiestra jest i jeszcze długo będzie benchmarkiem tego, jak powinna działać firma, instytucja czy państwo – jak osiągać wspólne cele bez unicestwiania poszczególnych osobowości

Ludzki mózg jest zapakowany w korę mózgową, dwa i pół metra kwadratowego, grubości od 2 do 7 mm. Muzycy mają lepiej rozwiniętą korę słuchową, sensoryczną, ruchową i wzrokową – dzięki temu są, kim są, czyli muzykami. Mają więcej kory przedczołowej, czyli materii, która odpowiada za planowanie działań, przewidywanie ich konsekwencji i ocenę poprawności. Mają większe hipokampy, czyli pamięć i zdolność uczenia się.

Większy móżdżek (cerebellum) daje muzykom lepszą równowagę i gospodarkę mięśniami, ułatwia szybsze uczenie się zachowań motorycznych. Jeśli widzimy trzylatka na dwukołowym rowerku pomykającego bez tatusia z kijem z tyłu, to z dużym prawdopodobieństwem widzimy nie przyszłego kolarza, ale przyszłego muzyka. Można go też poznać po rozmiarach spoidła wielkiego łączącego dwie półkule mózgu, które przyspiesza transfer informacji między nimi i poprawia koordynację ruchową. To nie pianista gra na fortepianie, to gra jego spoidło wielkie.

Wreszcie mają większe jądro półleżące, część układu nagrody, czyli głównego systemu motywującego zachowanie, a mniej aktywne jądro migdałowate, które odpowiada za negatywne emocje i agresję. Muzycy mają nie tylko inną duszę, ale również inną biologię. Nie tylko inny software, ale również inny hardware.

Muzyk, zanim pójdzie do pracy, musi się solidnie napracować – rozczytać utwór, wyćwiczyć, zapamiętać. Musi się niesamowicie skupić, by na komendę zagrać najlepiej, jak potrafi, zazwyczaj przed trudną publicznością. Pracuje w trudnym środowisku, w różnych warunkach sonograficznych, w warunkach silnego stresu, podniesionego do wartości krytycznych. Często ze światłem świecącym prosto w oczy, jak na przesłuchaniu, i najczęściej wbrew zegarowi biologicznemu, czyli wieczorem, kiedy wszyscy inni zasiadają przed telewizorem albo do odrabiania lekcji z dziećmi.

Muzyk musi co dzień ryzykować, bo jest tylko tak dobry, jak jego ostatni występ, oraz wykazywać żelazną dyscyplinę graniczącą z okrucieństwem wobec samego siebie. I skrajną pokorę wobec partytury. Musi być emocjonalnie przygotowany na klęskę i intelektualnie na wyciągnięcie z niej wniosków. Musi szanować talent – własny i wszystkich wokół. Musi być krytyczny wobec siebie i musi sumiennie słuchać innych.

Brzmi jak idealny menedżer, prawda? Muzyki powinno się nie tylko uczyć w szkołach biznesowych, ale wszędzie tam, gdzie wykuwa się elita społeczna, intelektualna, finansowa, polityczna, gospodarcza i naukowa. Czy nie chcielibyśmy, żeby nasi bankierzy mieli dwa i pół metra kwadratowego kory przedczołowej, która pozwala im naprawdę planować, przewidywać konsekwencje i oceniać poprawność działań? Ja tam bym chciał...

Nie wszyscy absolwenci konserwatoriów zostają solistami, nawet nie wszyscy zostaną zawodowymi muzykami. Miejmy nadzieję, że część z nich trafi do biznesu, polityki, administracji publicznej, szkolnictwa i tam wdrożą to, czego nauczyła ich muzyka: dyscyplinę, pracowitość, odpowiedzialność, pracę zespołową. Z powodu ich edukacji i fitogenetycznego hardware’u muzykowi łatwiej będzie zostać prezesem niż prezesowi muzykiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz