czwartek, 14 maja 2015

Elementy fizyczne - Brian Frederiksen Song & Wind


Arnold Jacobs - Brian Frederiksen: Song & Wind tłum. Łukasz Michalski

Elementy fizyczne

Wielu uważa Jacobsa za czołowego eksperta w dziedzinie studiów nad oddychaniem w grze na instrumentach dętych. Przed Jacobsem nikt właściwie nie sformułował wielu zasad dotyczących tej dziedziny. W dziewiętnastym wieku badano ten temat, ale głównie jako dotyczący sporej postury mężczyzn - przede wszystkim wokalistów, których zapotrzebowania są inne, niż grających na instrumentach dętych. Wiele problemów, napotykanych przez mężczyzn drobniejszej budowy a także kobiety, brało się z niesłusznego stosowania dla każdego technik właściwych dużym osobnikom. 

Szkoła myślenia wśródnauczycieli gry na instrumentach dętych blaszanych opierała się przez lata na
metodzie „zaciśniętego wnętrza”. Całe pokolenia instrumentalistów nauczono takiego stylu oddychania w czasie gry, wierząc między innymi w to, że przepona znajduje się pod pępkiem.

Jacobs jest pionierem współczesnej wiedzy na temat oddychania w grze na instrumentach dętych. Jego dokonania to wynik tysięcy godzin niezależnych badań nad oddechem naturalnym i wymuszonym. Kilku lekarzy, szczególnie Dr Bruce Douglass i Dr Benjamin Burrows, pracowało wraz z nim. Twierdzi się, iż Jacobs wie więcej na temat mechanizmu oddychania, niż wielu lekarzy, mimo, że początkowo był samoukiem. Coś w tym jest- lekarze zwykle są skupieni na chorobach, mniej zaś na fizjologii oddychania - jak Jacobs. Znał on swoje możliwości i jeśli w pracy z uczniem napotkał jakiś problem medyczny, zalecał niezwłoczną konsultację lekarską.

Już jako chłopiec, Jacobs zetknął się z nauką o fizjologii człowieka. Jego ojciec, Albert, uczęszczał do szkoły medycznej, ale nigdy nie ukończył tych studiów. Arnold Jacobs, będąc odnoszącym sukcesy wykonawcą, posiadł wiedzę o fizjologii ludzkiego ciała, która, choć niepełna, była imponująca jak na muzyka.

W pierwszych latach swego pobytu w Chicago poszedł on do swego lekarza. „Lekarz, do którego chodziłem we wczesnych latach czterdziestych powiedział:’ Pan za bardzo angażuje się w muzykę. Wszystko dla Pana się z nią wiąże. Pan potrzebuje hobby. Musi Pan robić też inne rzeczy.’ Myślę, że chciał mnie wyrzucić na dwór, bym na przykład pograł w golfa. Ale miałem kłopoty z
nogami; zdecydowałem, że moim hobby, zamiast gry w golfa, będzie studiowanie budowy i funkcjonowania ludzkiego ciała. Nawet jako dziecko byłem tym zainteresowany. Te studia tak mnie zafascynowały, że postanowiłem poświęcić się im dłużej.” To trwa do dzisiaj.

Pierwsze pytania w sprawach fizjologii, według świadectwa Dee Stewarta, kierował do swej ż ony Gizelli. „Moja żona znakomicie orientuje się w fizjologii. W swojej szkole średniej, Calumet High School w Chicago, chodziła do klasy fizjologicznej i naprawdę dużo wie. Jest bardzo kompetentna w dziedzinie rysunku anatomicznego. Kiedy rozmawialiśmy o oddychaniu, wspomniałem o przeponie pokazując na pępek. ‘To nie tam, ona jest wyżej!’- powiedziała. Opisała mi kopułę przepony, jej opadanie i tak dalej. Tego dowiedziałem się od żony. Wiedziała o tym więcej ode mnie, a była tancerką! Zdecydowałem, że muszę zgłębić ten temat.”

„Zadzwoniłem do jej przyjaciółki, która była pielęgniarką. Zapytałem, co wie o przeponie. Nie chciała ze mną gadać! Przekonałem ją w końcu, że chcę rozmawiać o oddychaniu. Przysłała mi potem podręcznik anatomii i fizjologii, z którego uczą się pielęgniarki. Przeczytałem go i wydał mi się fascynujący! Naszym lekarzem rodzinnym była wówczas niezwykle urocza pani, dr Magaret Buck. Powiedziałem jej, że chciałbym trochę poznać budowę i działanie organizmu. Pokierowała mną wtedy, doradzając, od czego mam zacząć i podsunęła odpowiednią literaturę. Zaproponowała, bym najpierw przestudiował układ szkieletowy, następnie anatomię - by zdobyć podstawy. ‘Nie
zaczynaj od oddychania. Poznaj najpierw istotę ludzką i jej budowę.’ „Miałem sporo czasu i byłem niezwykle zainteresowany, wziąłem się więc zaraz do roboty. Myślałem, że pójdzie mi z tym szybko. To było w roku 1944. Jak na razie, nadal się uczę. I chyba nigdy nie przestanę.” Początkowo oddzielał swe studiowanie od muzyki, ale ostatecznie zmienił punkt widzenia, jak stwierdził w wywiadzie przeprowadzonym przez Jima Unratha w chicagowskim radiu WFMT-FM.

„Wcale nie było moim zamiarem wykorzystanie studiów biologicznych w nauczaniu. Ale, kiedy zacząłem poznawać jak funkcjonujemy, stało się to oczywiste. Jeśli zauważałem u kogoś pewne zjawiska w działaniu mięśni - a wiedziałem, że w ten sposób nie da się wprawić w ruch powietrza- to mogłem z nim troszkę popracować, jako terapeuta, nad ustabilizowaniem przepływu powietrza, „nawrócić ” go na używanie aparatu oddechowego do dęcia w taki sposób, w jaki używamy go właśnie do oddychania.”

Temat zafascynował Jacobsa. Czytał książki medyczne i chodził na wykłady do medycznej szkoły. „Poświęciłem mnóstwo czasu na studiowanie chorób i zdrowia. Tego, co dzieje się z naszym ciałem, kiedy chorujemy i co, kiedy jesteśmy zdrowi.”

„To był początek nie mających końca studiów nad sprawami niezwykle złożonymi. Gdybym wówczas wiedział, co rozpoczynam, pewnie zamknąłbym książkę i powiedział ‘Wykluczone!’ Poszedłbym na ryby i zabawił się trochę. Ale zaczynało mnie to coraz bardziej fascynować.”

Wielu muzyków sądziło, że idee Jacobsa, dotyczące stosowania wiedzy o fizjologii oddychania w pracy ze studentami, to pomysły z całkiem innej planety. Potem jego uczniowie zaczęli zajmować miejsca w wielu orkiestrach. Stał się niezwykle znany jako nauczyciel i inni przychodzili do niego po radę, również lekarze.

W pewnym momencie Jacobs stanął na rozdrożu. Rozważał rezygnację z Chicago Symphony i podjęcie studiów medycznych. Ale wkroczyła rzeczywistość. Zadał sobie podstawowe pytanie - ”Kto zapłaci rachunki?” Pomysł spalił na panewce. Jacobs mógłby zostać wielkim lekarzem- stracony
dla świata medycyny, stał się darem dla muzyków.