środa, 8 kwietnia 2015

12. Jest zgubiony, kto się waha!   He who hesitates

Jay Friedman Reflections 07/10/2008, tłum. Łukasz Michalski


W tym miesiącu refleksje będą krótkie i sympatyczne lecz, mimo to, bardzo ważne. Wiele osób ma kłopot z rozpoczęciem pierwszego dźwięku, co z kolei może przerodzić się w poważny problem, który dla wielu grających stał się przyczyną zakończenia kariery . Obmyśliłem mechanizm który stosuję by pomóc i ulżyć takim ludziom. Rozpoczęcie pierwszego dźwięku zwykle traktujemy jako działanie dwustopniowe:
1.-nabranie powietrza, 2.-wydech. Czasami bywa, że dźwięk nie odzywa się od razu, co powoduje niepokój grającego i po jakimś czasie może przekształcić się w poważny lęk przed rozpoczęciem pierwszej nuty.

Z myślą o mających ten problem przeanalizowałem ponownie proces rozpoczynania dźwięku i proponuję zmianę owego dwustopniowego procesu na jednostopniowy. Zamiast nabrania powietrza, zatrzymania go i uwolnienia proponuję wyobrazić sobie następującą jednostopniową wizualizację: nabrane powietrze wykonuje w ustach nawrót w kształcie litery U (jak na przykład pływak w sprinci,e nawracający przy brzegu basenu- przyp. tłum.) i wypływa nieprzerwanym strumieniem. Jeszcze język na milisekundę korkuje ujście powietrza, by dźwięk zaczął się czysto i jędrnie, zaś powietrze w jednym, nieprzerwanym ciągu, dzięki U-kształtnemu  nawrotowi, zapewnia pewny i pozbawiony lęku początek pierwszego dźwięku.

Mam też inny sposób, w którym zmieniam przewidywany punkt startowy. Jeśli ktoś odlicza przed wejściem pełen takt 4/4 w umiarkowanym tempie i bierze oddech na 4. (na czwartą miarę)- co jest właściwe pod fizjologicznym i mentalnym (rozumowym) względem - a mimo to ma kłopoty z rozpoczęciem pierwszego dźwięku, zalecam następujące działanie: Przesuwam punkt startowy z „raz” w pierwszym takcie grania na „i” z 4. miary taktu poprzedzającego. Zamiast wdechu na 4. w takcie przed rozpoczęciem, każę zaczynać wdech na „i” z 3. miary („3-i ”), wciągać powietrze przez całą miarę i rozpocząć dźwięk na „i” z 4. miary  („4-”).

Takie działanie całkowicie przesuwa punkt wywołujący strach i powoduje nowe wrażenie, zwykle wolne od niezdecydowania. Potem pozostaje już tylko kwestia budowania pewności siebie idącej w kierunku popisywania się, kiedy grający są tak bardzo dumni z swej łatwości artykułowania, że chcą pokazać to innym.

Teraz pogadajmy o kłopotach z wydobyciem na puzonie dźwięków G i As powyżej F- dźwięku kluczowego w kluczu basowym. Jest bardzo trudno w dynamice forte i fortissimo zagrać te dźwięki piękną, ciepłą barwą. Mam pewną sugestię, która pomoże osiągnąć grającym okrągły dźwięk przy głośnym graniu tych nut i uniknąć ostrości wiązki laserowej.

Przede wszystkim ważne jest, by nieco mocniej przycisnąć ustnik, aby ustabilizować zadęcie w tym rejestrze. Idea, która zakłada że stosujesz identyczny nacisk we wszystkich różnych rejestrach, brzmi bardzo pięknie, ale nie ma praktycznego zastosowania. Nawet prosty skok z Es na pięciolinii o oktawę wyżej wymaga dołożenia siły nacisku ustnika i oczywiście odpowiedniej ilości przepływającego powietrza, by ten nacisk zrównoważyć. Oprócz większego przycisku (jak to nazywam) lubię dodawać inną jeszcze technikę wydobycia okrągłego, pozbawionego szklistej ostrości dźwięku w tym rejestrze. Faktycznie ustawiam me zadęcie tak, że nieco bardziej przyciskam na tych nutach a zaraz potem próbuję wesprzeć niskie alikwoty owych dźwięków. Czynię to w ten sposób, że kieruję uderzenie mego strumienia powietrza pod nieco niższym kątem niż zwykle, co daje cieplejszy dźwięk. Od kiedy bardziej zaciskam kąciki ust na tych dźwiękach przestałem mieć z nimi kłopoty.

Można to osiągnąć przez przesunięcie ustnika nieco wyżej na wargach lub przez skierowanie powietrza pod niższym kątem. To zupełnie inaczej, niż z graniem B (nad liniami), gdzie  musisz wydobyć górne alikwoty by uniknąć martwego, tępego brzmienia które dziś tak często słyszę u wielu osób.

Prawie wszyscy w którymś momencie swojej kariery będziecie nauczać więc chcę Wam powiedzieć o problemie, który czasami się ujawnia. Zwykle uczniowie, gdy pracuję z nimi nad szeroko pojętymi podstawami, nie są początkowo wystarczająco krytyczni wobec swych błędów i fałszywych dźwięków: trzasków, kiksów, czy choćby najgorszej, pośledniej jakości brzmienia. Nastawieni są raczej na przegranie całości, niż rzeczywiste skupienie się na swych niedoskonałościach. (To dotyczy nas wszystkich- nie róbmy tak!).

Zwyczajnie ich zawracam, by upewnili się czy każda wykonana nuta jest zagrana możliwie najlepszą dla niej barwą itd. Inaczej mówiąc, naprawdę się czepiam! Jednakże, gdy już popracujemy jakiś czas, niektórzy mają zupełnie przeciwny problem. Teraz oni stają się niezwykle wybredni i nie mogą zagrać trzech nut bez przerywania; dręczą ich problemy rzeczywiste i takie, które w danych miejscach nie mogą się zdarzyć.

Dla każdego ucznia trzeba znaleźć złoty  środek między tymi dwoma skrajnościami i jak się zdaje, w każdym przypadku tego środka trzeba szukać gdzie indziej. To chyba sztuka wymagająca obserwacji i najwyższej intuicji. Podnoszę tę kwestię by problem uwidocznić i może spowodować jakieś badania, czy choćby wszcząć dyskusję na ten temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz