sobota, 11 sierpnia 2018

115. Reńska


 Jay Friedman, 17.06.2007r., tłum. Łukasz Michalski


Na swojej stronie internetowej umieściłem plik .mp3 zawierający solo z początku czwartej części III Symfonii Roberta Schumanna i chcę przekazać moje przemyślenia dotyczące wykonywania tego fragmentu.

Po pierwsze i najważniejsze trzeba sobie raz na zawsze uświadomić, że im ciszej zagrasz ten fragment, tym będzie łatwiej. To dlatego, żeby nie padła Ci buzia, zanim dojdziesz do wysokiego Es. Również nie lubię dużego crescendo przez cały ten urywek, co często można usłyszeć. Dlaczego? Bo autor tak nie napisał. Na przesłuchaniu możesz zyskać sporo punktów, starając się grać dynamikę zapisaną, czyli pianissimo. Solo to składa się z 3 części. Pierwsza - to dwa takty plus jedna miara, do B. Zwykle ustawiam zadęcie na wysokość pomiędzy F nad liniami, a wysokim B. Potem biorę oddech, zmniejszam zadęcie do poziomu, na którym mogę osiągnąć najmniejsze i najczystsze altowe brzmienie dźwięku As (nie ma tu znaczenia, czy grasz na tenorowym, czy na altowym). Następnie, całkowicie polegając na strumieniu powietrza, ZAMRAŻAM zadęcie do zakończenia frazy i następnego oddechu, który następuje na końcu legato.

Kiedy przechodzę do drugiej części solo, zaczynającej się od As (po pierwszym oddechu - tu biorę powietrze), gram bardzo wyraźną artykulacją, by skupić brzmienie. Od tego momentu nie używam w ogóle języka, gdyż alikwoty leżą tak blisko siebie, że nie grozi nam glissando, a język tylko zatrzymywałby brzmienie. Jeśli już, to próbuję wykonać glissando samym powietrzem, aby upewnić się, że strumień powietrza jest wystarczająco silny, by wargi stale drgały, mimo ustawienia na taki mały i skondensowany dźwięk. Staram się nie zmieniać dźwięków przy pomocy suwaka, bo to tylko spowoduje, że suwak wyprzedzi powietrze, a to droga do pewnej katastrofy. Tak naprawdę używam suwaka do pomocy w prowadzeniu strumienia powietrza; poprzez zbieranie powietrza z suwaka i dostarczanie go do następnej nuty. Daje to piękne legato, a to w końcu fragment w stylu chorałowym, czyż nie? Gdybym miał określić sylaby prowadzące do wysokiego Es, to byłoby coś podobnego do „tiu-łej”. Zwykle, w większości wypadków, używam sylaby brzmiącej podobnie do „Taf”, ale, kiedy trzeba postarać się o mały, wyraźnie brzmiący altowy dźwięk wysokiego As, sylaba będzie brzmiała bardziej jak „ti”. Kiedy już złapiesz wysokie Es, to NIE RUSZAJ i nie poprawiaj. Poczekaj, aż nuta się skończy, potem zrób legato w dół, do B. Niektórzy robią wielki błąd, próbując poprawić brzmienie tej nuty w czasie jej trwania, zmieniając zadęcie. To na nic, pozbawia jedynie nutę wyrazistości. Na jakość brzmienia dźwięku możesz wpłynąć tylko samym jego początku.

Trzecia cześć solo to fragment artykułowany. Podoba mi się myślenie o nim, jako całkowicie kontrastującym z poprzednimi taktami. Podkręcam nieznacznie dynamikę, stosując artykulację marcato-tenuto; później robię diminuendo przed forte, dodatkowo przedłużając ostatnią ósemkę przed f. Diminuendo stwarza u słuchacza wrażenie, że cały fragment grany był bardzo, bardzo cicho. Na dźwięku forte stosuję artykulację, którą można by opisać jako wybrzuszenie, bądź delikatne forte. Kiedyś wprawdzie przestrzegałem przed stosowaniem tej artykulacji, ale mówiłem też, że dla wszystkiego znajdzie się właściwe miejsce - i to właśnie się stało. Nie biorę oddechu przed forte. Jeśli pobrano odpowiednią ilość powietrza, to wystarczy dobrać go między dwiema nutami forte. Choć wolę ten fragment na tenorowym, w stylu niemieckim – to gram na altowym, by być wiernym kompozytorowi. Uważam jednak, że tenorowy lepiej łączy się z rogami i puzonami, i jest często wymagany na przesłuchaniach.

Poniżej też do pobrania plik .mp3
Oryginał:MP3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz