sobota, 19 maja 2018

108. To sprawa zasadnicza


Jay Friedman, It’s fundamental,  9 listopada 2009 tłum. Łukasz Michalski


Podczas pracy z uczniami mnóstwo czasu poświęcam na podstawy. Większość lekcji zabierają pierwsze takty utworu. Zwykle muszą zaczynać 5 lub więcej razy, zanim osiągną swój przyzwoity dźwięk i, podkreśloną przeze mnie, odpowiednią jakość pierwszej nuty- od której zależy brzmienie całej frazy. Tu dochodzimy do niezwykle ważnej i często pomijanej sprawy: najtrudniejsza w graniu na puzonie: w zespole, czy podczas przesłuchania jestumiejętność osiągnięcia takiego brzmienia, jakbyś był już rozgrzany, gdy wcale rozgrzany nie jesteś. Oznacza to zdolność wydobycia doskonałego dźwięku od pierwszego razu. Jak powiedziano już wcześniej, wszyscy brzmią dobrze za 5 razem, ale nie o to chodzi. Na przesłuchaniu, czy podczas koncertu, nie można tyle razy próbować. Kiedy się nad tym zastanowić to zawsze, przed naszym wejściem podczas gry zespołowej, wcześniej prawdopodobnie siedzieliśmy chwilę, licząc takty. Zazwyczaj gramy krótką frazę, a potem, zanim zdążymy się rozgrzać, przestajemy grać i znowu jakiś czas siedzimy, za chwilę dzieje się znów to samo. Jeśli na żądanie nie potrafisz wydobyć swego najlepszego brzmienia, to wszystkie Twoje pozostałe fantastyczne umiejętności nie są warte, jak mówią, funta kłaków.


Jaki sekret tkwi w tym, żeby zabrzmieć, jakby się było rozgrzanym, kiedy się wcale nie jest? Oto odpowiedź: ćwicząc w taki właśnie sposób. Zamiast czekać i zastanawiać się w jakim stanie masz dziś usta i jak się czujesz, wydobywaj swoje najlepsze brzmienie bez względu na samopoczucie. Tą umiejętność trzeba rozwijać metodą prób i błędów w ćwiczeniówce, mając świadomość, że jest niezbędna. Jako nauczyciel, robię to przez cały czas. Dając lekcję, co chwila podnoszę instrument, by coś uczniowi zademonstrować. Ponieważ jednak nigdy nie mam czasu ani specjalnych chęci, by rozegrać się przed lekcją, to zawsze czuję się okropnie! Jednak nie ma to znaczenia, gdyż mam tak niezwykle silną mentalną wizję tego, jak mój dźwięk powinien zabrzmieć, że złe samopoczucie nie może mnie powstrzymać przed jego zagraniem. Chciałbym, żebyście zaczynając granie tak właśnie myśleli. Tak naprawdę, to w istotnych momentach zawsze będzie okropnie! Wszyscy dobrze brzmią w domu za piątym razem, ale przecież nie o to nam chodzi. Ta sprawa wydaje się być zupełnie prosta, ale pewnie dlatego często pozostaje niezauważona. Robert Lambert, były pierwszy puzonista Chicago Symphony i mój nauczyciel, opowiedział kiedyś zabawną historię. Podczas lekcji z prywatnym uczniem podniósł instrument, by zademonstrować to, z czym uczeń miał problem. Zabrzmiało mu tak źle, że kiedy uczeń zapomniał na koniec lekcji zapłacić, nie miał odwagi, by mu przypomnieć.

ZACHŁANNOŚĆ JEST DOBRA

Co czyni muzyka świetnym? Uważam, że wspólne dla znakomitych wykonawców jest to, że gdy słyszą kogoś, kto robi coś dobrze, „kradną” mu to - a przynajmniej sam pomysłzawłaszczają i rozwijają, dodając do swojego arsenału umiejętności. Może to być czyjaś szczególna cecha wykonawcza: dźwięk, legato, wibracja, artykulacja, frazowanie itp. Z powodu takiej „kradzieży” nikt nie będzie się czuł winny, a przynajmniej nie powinien. Z drugiej strony, spotkałem wielu uważających inaczej: „To Twoje, nie śmiałbym zabrać Ci tego”. Chciałbym jednakże spotykać więcej osób, które, słysząc coś wspaniałego, mówią sobie: „Dawaj, zabieram to ze sobą”. Można wybrać choćby tylko jedną rzecz, wybijającą się ponad granie innych wykonawców; przecież nie każdy robi wszystko doskonale. Wybieraj i dobieraj starannie różne aspekty wykonawstwa; zaskoczy Cię, jak wielu tego nie robi. Uczą się żyć z tym wszystkim, co wyłazi z ich instrumentu, zamiast chodzić do muzycznego supermarketu i przebierać w różnościach. W efekcie końcowym może to być coś pomiędzy własnym konceptem, wymarzoną doskonałością, czy też właśnie czymś „ukradzionym” komuś, kto już to posiada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz