piątek, 19 maja 2017

98. Objaśnić niewytłumaczalne


Jaya Friedmana, 11.01.2007r., tłum. Łukasz Michalski

Sporo mówiłem o puzonowym legato, chcę też powiedzieć o różnych jego stylach, które napotkałem w mojej karierze wykonawczej i nauczycielskiej- od zupełnego nieużywania języka legatowego, aż do artykułowania każdego dźwięku i nazywania tego legatem. Od zawsze admirowałem europejskie podejście, próbujące uniknąć surowej twardości w legato. Wahało się ono od dawnej Europy Wschodniej, zwykle niestosującej języka legatowego wcale (mówiono mi o tym, ale nigdy nie słyszałem tego na żywo), do środkowoeuropejskiego sposobu czynienia raczej niewielkich przerw w strumieniu powietrza, dla uniknięcia glissanda, niż stosowania w legato uderzeń języka. Wschodnioeuropejska wersja legato, całkowicie pozbawiona języka jest już, wobec łatwego przepływu informacji między kontynentami, nie do zaakceptowania dla dzisiejszych gustów i stylów. Oczywiście istnieją pewne różnice regionalne, a nawet w regionach między poszczególnymi wykonawcami i w konkretnych szkołach pedagogicznych, ponieważ puzonowe legato jest sprawą bardzo osobistą i nie da się znaleźć dwóch takich samych.

Mając doświadczenie grania, słuchania i nauczania poprzez większą część połowy stulecia, chciałbym się podzielić przemyśleniami na temat potraktowania owego skomplikowanego tematu w sposób zapewniający sukces, mając na uwadze, czym było stare europejskie podejście i co chciano w ten sposób osiągnąć. Przykro mi to mówić, ale, rzecz ujmując ogólnie, stan legato w dzisiejszym symfonicznym światku puzonowym przedstawia smutny widok. Zdaje się, że odrzucono stare porzekadło o puzonie, który może grać płynniej, niż jakikolwiek inny instrument; zastąpiła je żądza grania wyraźniejszego i mechanicznie bardziej poprawnego. Też całkowicie jestem za wyrazistością i techniczną poprawnością, ale nie kosztem gładkości i dźwięczności legato.

Poszukując legato idealnego (przynajmniej dla mnie), próbowałem różnych metod – od tych opisanych powyżej, do prawie wszystkich pośrednich. Myślę, że to, do czego doszedłem, łączy w sobie najlepsze zalety starego, stawiającego na gładkość, stylu europejskiego i współczesnego, amerykańskiego stylu wyraźnych i bezbłędnych łuków. Najważniejszą cechą, której poszukuję w każdym rodzaju legato, jest wielkość uzyskanego wybrzmienia. Innymi słowy, szukam takiego stylu, który legato daje największy dźwięk w poszczególnych głośnościach. Na pewno miałeś okazję słyszeć dwóch wykonawców, grających etiudę tym samym stylem legato i w tej samej dynamice; jeden grał pełnym, bogatym i dźwięcznym brzmieniem, podczas gdy drugi wydawał wątły i nędzny dźwięk. W starym stylu europejskim, w którym języka używano bardzo niewiele, jedynym sposobem na uniknięcie glissanda w łukach legatowych było zmniejszenie przepływu powietrza między nutami, co skutkowało pewną utratą brzmienia. Myślę, że próbowano w ten sposób uniknąć nadmiernego użycia języka, powodującego przerywanie brzmienia. Rzeczywistym problemem była jednak niewystarczająca ilość powietrza przepływającego obok języka, mającego utrzymać płynność brzmienia. Uważano, ze jedynym sposobem na to będzie zminimalizowanie użycia języka, nakreślającego łuk legatowy.

Podoba mi się taki pomysł, w którym brzmienie, od jednej nuty do drugiej, nie zmienia się, ani nie zmniejsza. Inaczej mówiąc, obie nuty, a także dźwięki pomiędzy nimi, brzmią dokładnie tak samo. Daje to linię, czy przepływ dźwięku przez frazę, a w rezultacie znakomite brzmienie. Wyobraźmy sobie spokojny strumień w lesie, z wodą przepływającą ponad kamieniami. Jeśli poziom wody będzie nieco wyższy, niż wysokość kamieni, to woda przepłynie nad nimi gładko, nie odsłaniając głazów. Strumień będzie płynął spokojnie i łagodnie, bez żadnych zawirowań. Jeśli poziom wody się nieco obniży, woda popłynie dookoła kamieni, powodując szum i wiry w potoku, a przepływ nie będzie już gładki i spokojny. Istotna jest też wielkość kamieni, nad którymi woda przepływa. Jeśli są duże i gładkie, to woda popłynie ciszej, ale jeśli małe i kanciaste, to woda będzie wirować i bulgotać wokół nich. Chcę, żebyś myślał o wodzie, jak o powietrzu w legato, a o języku– jak o kamieniach, ponieważ uważam, a tak naprawdę po prostu wiem, że powietrze płynące (jak woda w strumieniu) i wypełniające wszelkie szczeliny, w połączeniu z językiem legatowym, naśladującym kamienie tuż pod powierzchnią wody, daje wspaniałe legato i świetny dźwięk. Kłopoty grających zaczynają się, gdy strumień powietrza nie wystarcza do pokrycia użytego języka legatowego, a dźwięk, choćby na ułamek sekundy, zatrzymuje się. By uzyskać najlepsze legato i brzmienie, sprawę należy raczej wykonać w czasie dłuższym, niż rzeczywiście potrzebny na zmianę dźwięków; a nie, jak się to powszechnie zdarza, wykonać tak szybko, jak to możliwe, dla uniknięcia rozmazania. Język legatowy powinien być stosowany tylko wówczas, gdy jest konieczny w łuku legatowym, a nigdy przy łukach naturalnych. Grający powinien starać się upodobnić łuki naturalne do najpiękniejszych łuków legatowych, ze względu na to, że przy łukach legatowych mamy znacznie więcej możliwości, niż przy łukach naturalnych.

Ponadto ważne jest uświadomienie sobie, że większa odległość między pozycjami suwaka daje większe możliwości dla każdego legato – dla łuków legatowych i łuków naturalnych. O ile doskonałość łuku naturalnego osiągana jest przez długie przesunięcie suwaka, to brzmienie łuku legatowego powinno być upodobnione do krótszego przesunięcia między pozycjami. Spowoduje to konieczność wydłużenia łuku suwakiem i językiem. Ilość powietrza przepływającego przez łuk określi konieczną do zastosowania ilość języka legatowego; zrównoważenie tych czynników to coś, czym powinien się zająć każdy grający. Uważam, że stosowanie odpowiedniego języka legatowego, połączone z odpowiednim przepływem powietrza, oraz płynnymi, posuwistymi ruchami suwaka, da najlepsze legato i, co najważniejsze, najlepsze brzmienie. A to prowadzi do bardzo ważnego aspektu w graniu legato: SUWAK NIGDY NIE POWINIEN PORUSZAĆ SIĘ BEZ PRZYKLEJONEGO DO NIEGO POWIETRZA. Jeśli suwak przesuwa się bez zważania na powietrze, to mamy znaczną utratę brzmienia.

Używam też innych analogii, by dobrze przekazać tę myśl: 
1. Przedmuchuj suwak od pozycji do pozycji.
2. Wyobraź sobie, że poprzeczki wewnętrznych i zewnętrznych rur suwaka połączone są gumką, obrazującą powietrze; gdy przesuwasz suwak, to za każdym razem wraz z nim przeciągasz powietrze.
3. Grając łuk od 1 do 6 pozycji wyobrażaj sobie, że zarzucasz wędkę z przynętą, a nie przecinasz linę.
4. Brzmienie podobne ma być do maszyn produkujących cukierki- ciągutki. Ciągną i rozciągają masę, ale nigdy jej nie przerywają.
5. Suwak powinien iść za powietrzem, nigdy na odwrót.
6. Suwak i język powinny stąpać na paluszkach, by nie przeszkadzać strumieniowi powietrza.
7. Między nutami ma trwać dokładnie takie samo brzmienie, jak na nutach, dlatego wynaleziono język legatowy.
8. Wyobraź sobie warstwę powietrza między wewnętrznymi, a zewnętrznymi rurami suwaka, podobnie jak u pojazdów, poruszających się na poduszce powietrznej.
9. Wyobraź sobie, że wnętrze Twojego instrumentu jest jak opony w samochodzie- jeśli za każdym przesunięciem suwaka łapiesz kapcia, to droga będzie dość wyboista.
10. Pewnie widziałeś na basenie liny, którymi połączone są małe pływające bojki, oddzielające tory. Wyobraź sobie te bojki jako nuty; woda niech będzie powietrzem.

Nawiasem mówiąc, w starym wydaniu Rochuta znalazłem notkę, którą zapisał mi mój nauczyciel, John Swallow. „Twoje legato jest za twarde: trochę z powodu złej koncepcji, a trochę przez Twój sposób wykonywania naturalnych łuków”. Nie muszę dodawać, że ciężko pracowałem, aby to zmienić.

Ostatecznie mam taką koncepcję legato: dużo brzmienia między nutami, tyle, ile to tylko możliwe bez rozmazania. Teraz już znacie wszystkie moje sekrety, mogę przejść na emeryturę i zakończyć szerzenie całemu światu poglądu, ze puzon potrafi grać legato......... NIE!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz