Oto kolejne
przemyślenia na temat studiów orkiestrowych wymaganych podczas przesłuchań
na puzon tenorowy. Na początek weźmy solo z Uwertury Wielkanocnej. Tym fragmentem można zdobyć wiele
punktów w drodze do
sukcesu. Daje możliwość
zaprezentowania pięknego dźwięku w tessyturze średniego rejestru, co niezbyt często zdarza
się na przesłuchaniach. Solówki zwykle
wybierane są z powodu
ich trudności technicznych i rzadko
zdarza się, że
możemy zagrać coś, co
pozwala nam się rozluźnić i nie
martwić tak bardzo o
nuty nietrafione, więc
trzeba ten fakt wykorzystać. Jedną z najważniejszych
rzeczy do rozważenia przy wykonywaniu tego kawałka są decyzje
tyczące dynamiki.
Powszechnym błędem, który słyszę przy
jego wykonywaniu, jest brak
dopasowania brzmienia do przestrzeni sali.
Ma to decydujące znaczenie dla dobrego
wykonania owego fragmentu. Miałbym
taką regułę: napełnij salę bez grania
głośno. Sale mają
różne wielkości, a dynamikę trzeba skroić na miarę przestrzeni.
Chcielibyśmy usłyszeć duży, pełny, bogaty i brzmiący
dźwięk, bez żadnych sugestii dynamicznych. Muzyk,
zanim zacznie, musi wziąć pod uwagę i „poczuć” akustykę sali przed graniem. Nie
można grać wszędzie z taką
samą dynamiką tylko dlatego,
że tak się ćwiczyło w domu.
Lubię w tym fragmencie artykulację quasi-legato,
można by ją opisać,
jako na pół językiem, na pół legato. Na
pewno nie powinno to być wyartykułowane
wyraźnie, z odstępami między dźwiękami.
Ponieważ muzyka obrazuje tu religijny śpiew prawosławny,
nie mogę sobie wyobrazić wykonania
tego dźwiękiem prostym, w orkiestrowym stylu tenuto. Nie znam żadnego współczesnego
śpiewaka, który śpiewałby bez
wibrato, choć prawda, że
jestem fanem czystego śpiewu gregoriańskiego i podaję go, jako przykład
preferowanego przeze mnie legato.
Wibrato powinno
wzmacniać i podkreślać
brzmienie, nie może być za szybkie, ani zbyt wolne, ani za szerokie,
ani zbyt wąskie. Winno być zintegrowane
z dźwiękiem, by było niezauważalne.
Większość ludzi ocenia wibrato
dla uczucia, które wywołuje, a nie dla jego brzmienia.
Wymaga to ćwiczenia i słuchania samego
siebie tak, jakbyś był słuchaczem; dziś świat pełen rozmaitych urządzeń bardzo to ułatwia. Słuchanie i naśladowanie
wielkich śpiewaków to znakomity
sposób na rozwinięcie
takich umiejętności.
Sroka złodziejka jest bardzo często wymagana
na przesłuchaniach.
Można spotkać różne wydania głosu
I puzonu,
inne niż oryginał, w którym najwięcej dźwięków jest właśnie w I puzonie. Najbardziej powszechna
(i obowiązująca) jest wersja, w której I puzon ma najwięcej do
grania. Choć fragment ten ma raczej
znaczenie techniczne, jest też sprawdzianem stylu z naciskiem
na właściwą artykulację.
Ten urywek, też autorstwa Rossiniego, nie powinien być grany jak Wilhelm Tell. Ma to być
zagrane w zwiewnym stylu leggiero i nie brzmieć tak, jakby
rozpoczynający ósemki puzonista kosił
wszystkich serią z
automatu! Decydujące znaczenie mają pierwsze trzy
lub cztery ósemki
po ćwierćnucie rozpoczynającej każdą
frazę. Jeśli nie zabrzmią wyraźnie,
energicznie i lekko, niemożliwym będzie
zagranie reszty frazy wyrazistą
artykulacją i brzmieniem. Dlatego ważne jest, by ćwiczyć ósemki powoli,
wyraźnie je „wymawiać” i grać możliwie najkrócej, gdyż w takich miejscach mamy skłonność
do utraty przejrzystości
przy rosnącym tempie. Chciałbym usłyszeć tę frazę rozpoczętą forte, z crescendo aż do najwyższego dźwięku zagranego
w stylu bell-tone: akcent i diminuendo. Począwszy od ósemek
najlepiej sprawdza się
czysta, jędrna i lekka artykulacja w dynamice poco forte. W
dalszych częściach, kiedy linia
melodyczna się wznosi, styl upodabnia
się do Wilhelma Tella, bardziej w stronę
artykulacji marcato-tenuto.
Trzy ćwierćnuty wiodące do najwyższego
dźwięku frazy powinny być zagrane jakby połączone łukiem,
ale z kropkami nad nutami. Zapewni to odpowiednią
jakość rozpoczęcia przebiegu, uniknięcie wrażenia prostej gamy
schodzącej staccato w dół. Spowoduje to subtelny
kontrast artykulacyjny, co zawsze jest rzeczą pożądaną.
Wstęp do III aktu
dramatu Lohengrin też często trafia się na przesłuchaniach
i można w nim pokazać
umiejętność właściwego zrozumienia stylu, jeśli zagra się go w odpowiednim charakterze.
Należy unikać grania w nudnym stylu tenuto, w którym brzmienie każdego dźwięku jest utrzymywane w tej samej dynamice,
z artykulacją quasi legato.
Widzę tu potrzebę wyraźnego
„przodu” każdej długiej
nuty, oznacza to wyraźne
wymówienie, energiczne zaatakowanie. Reszta dźwięku
powinna naturalnie wybrzmiewać w stylu
bell-tone, przechodząc przez orkiestrę; oszczędza to energię i w
rezultacie nie trzeba
grać tak głośno, co również jest pożyteczne.
Między ósemką z kropką a szesnastką
powinien znaleźć się niewielki odstęp, a na ósemce z kropką
powinno być szybkie, małe diminuendo.
Bardzo istotne jest, by nie przedłużać ligatur na
wysokim G. Mój pierwszy
nauczyciel puzonu, John Swallow pokazał mi sposób na czyste wykonanie
dwóch szesnastek po ostatnim
wysokim G. Trzeba zagrać to
G w 4. pozycji i cofnąć suwak do
1. pozycji
na D. Jeśli suwak przemieści się z
odpowiednią prędkością, to Fis i E będą wyraźnie
słyszalne, bez
konieczności użycia podwójnego stacatto (językowania).
Dzięki, John!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz