niedziela, 20 września 2015

Słuch wewnętrzny

Arnold Jacobs - Brian Frederiksen: Song & Wind tłum. Łukasz Michalski

Innym powszechnym wśród uczniów problemem jest chybianie pierwszego dźwięku frazy. Nie słyszą tej nuty w myślach i konsekwentnie nie trafiają. Studiowanie słyszenia  właściwej wysokości, zdolność do słyszenia dźwięku zanim zabrzmi, jest przez muzyków powszechnie nazywana „słuchem wewnętrznym” i nie ma nic wspólnego z uchem wewnętrznym, które utrzymuje równowagę (zapewne chodzi tu o tzw. błędnik).

Często Jacobs prosi ucznia, by zaśpiewał pierwszy dźwięk frazy, a dopiero potem go zagrał. Zdarza się często, że uczeń nie może tego zrobić. Interesujący wydaje się fakt, że taki student, trzymając w ręce instrument często jest gotów do usłyszenia właściwej wysokości dźwięku. To dobry znak, ale powinno to być możliwe również z dala od instrumentu.

David Brubeck zauważa: „Pierwszym stopniem w rozbudowywaniu słyszenia wewnętrznego jest ‘post- słyszenie’, zdolność do dalszego słyszenia dźwięku po ustaniu jego wibracji. Pan Jacobs wywołuje tę zdolność poprzez odczekanie chwili ciszy po zagraniu dźwięku na fortepianie, a następnie, nie żąda powtórzenia dźwięku, chce by tylko uczeń wgłębił się weń. W końcu prowadzi to do ‘pre- słyszenia’ nuty, zanim ktoś ją zagra. Łączenie tego z aktywną, kreatywną wyobraźnią i znanymi wzorami doskonałości pozwala na projektowanie umysłem wspaniałego wykonania (celu). ‘Post- słyszenie’ uzupełnia wysiłek śpiewania w myślach podczas wykonania. Pozwala to przewijać wstecz tę wirtualną taśmę i usłyszeć, jak ma się twe wykonanie do zamierzonego celu, stroniąc jednak stale od rozpraszającej samoanalizy, zaśmiecającej  umysł podczas wykonania. Wyobrażenie sobie najlepszego dźwięku będzie pomocne w znalezieniu najlepszego sposobu osiągnięcia go.”
Roger Rocco wspomina zabawny „śpiewający” incydent który zdarzył się, gdy grał on druga tubę w Pustyni Edgara Varese.

„Jest tam bardzo trudne i zdradliwe wysokie G (g1) w partii pierwszej tuby. Ma to być zagrane bardzo cicho i bez akompaniamentu. W czasie pierwszej próby, tuż przed tym dźwiękiem, usłyszałem jak p. Jacobs śpiewa go cichutko kilka razy. Kiedy nadszedł moment zagrania tej nuty, nacisnął wentyle swej York- tuby i zaśpiewał dźwięk w instrument! Natychmiast spowodowało to gratulacyjne szuranie nogami* członków orkiestry. Nikt się nie zorientował!

„Odwrócił się do mnie z błyskiem w oku i powiedział: „Uczciwość nie pozwoli mi tego powtórzyć. Miał jeszcze kilka okazji, by zagrać ten dźwięk ponownie, zarówno na próbach, jak i na koncertach. Grał go pięknie za każdym razem! Ale zawsze śpiewał go tuż przed zagraniem. Była to jeszcze jedna wspaniała lekcja, której mi udzielił!”

Jacobs, jak zawsze, skupił się na wysokości dźwięku. Przesłał właściwy sygnał z mózgu do strun głosowych dęciaka - czyli do zadęcia - zagrał perfekcyjnie dźwięk zadanej wysokości.

Kiedyś, w czasie kursu, Jacobs wyjaśniał basowemu puzoniście, że skrajne dźwięki skali musza być częścią codziennego ćwiczenia. Jacobs chciał, by zagrał on solo puzonu tenorowego z Bolero Ravela, rozpoczynając od b1 . Student nie mógł uderzyć pierwszej nuty, nawet, gdy grał ją oktawę niżej. W końcu Jacobs wziął jego instrument, wyjaśniając, że grał na puzonie w latach trzydziestych, że jest stary i że w ogóle nie dotykał instrumentu od kilku tygodni (było to już po jego przejściu na emeryturę). Potem zagrał pojedynczy dźwięk, b1, zdumiewając słuchaczy! Po prostu usłyszał w mózgu właściwą wysokość i wysłał właściwy sygnał do swego ciała.

„Dobry muzyk słyszy dźwięk zanim go zagra. Chociaż niewielu urodziło się ze słuchem absolutnym, słuch relatywny można rozwinąć” - twierdzi Jacobs.


* co kraj, to obyczaj 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz