Innym powszechnym wśród
uczniów problemem jest chybianie pierwszego dźwięku frazy. Nie słyszą tej nuty
w myślach i konsekwentnie nie trafiają. Studiowanie słyszenia właściwej wysokości, zdolność do słyszenia
dźwięku zanim zabrzmi, jest przez muzyków powszechnie nazywana „słuchem
wewnętrznym” i nie ma nic wspólnego z uchem wewnętrznym, które utrzymuje
równowagę (zapewne chodzi tu o tzw. błędnik).
Często Jacobs prosi ucznia,
by zaśpiewał pierwszy dźwięk frazy, a dopiero potem go zagrał. Zdarza się
często, że uczeń nie może tego zrobić. Interesujący wydaje się fakt, że taki
student, trzymając w ręce instrument często jest gotów do usłyszenia właściwej
wysokości dźwięku. To dobry znak, ale powinno to być możliwe również z dala od
instrumentu.
David Brubeck zauważa:
„Pierwszym stopniem w rozbudowywaniu słyszenia wewnętrznego jest ‘post-
słyszenie’, zdolność do dalszego słyszenia dźwięku po ustaniu jego wibracji.
Pan Jacobs wywołuje tę zdolność poprzez odczekanie chwili ciszy po zagraniu
dźwięku na fortepianie, a następnie, nie żąda powtórzenia dźwięku, chce by
tylko uczeń wgłębił się weń. W końcu prowadzi to do ‘pre- słyszenia’ nuty,
zanim ktoś ją zagra. Łączenie tego z aktywną, kreatywną wyobraźnią i znanymi
wzorami doskonałości pozwala na projektowanie umysłem wspaniałego wykonania
(celu). ‘Post- słyszenie’ uzupełnia wysiłek śpiewania w myślach podczas
wykonania. Pozwala to przewijać wstecz tę wirtualną taśmę i usłyszeć, jak ma
się twe wykonanie do zamierzonego celu, stroniąc jednak stale od rozpraszającej
samoanalizy, zaśmiecającej umysł podczas
wykonania. Wyobrażenie sobie najlepszego dźwięku będzie pomocne w znalezieniu
najlepszego sposobu osiągnięcia go.”
Roger Rocco wspomina
zabawny „śpiewający” incydent który zdarzył się, gdy grał on druga tubę w Pustyni
Edgara Varese.
„Jest tam bardzo trudne i
zdradliwe wysokie G (g1) w partii pierwszej tuby. Ma to być zagrane bardzo cicho i bez
akompaniamentu. W czasie pierwszej próby, tuż przed tym dźwiękiem, usłyszałem
jak p. Jacobs śpiewa go cichutko kilka razy. Kiedy nadszedł moment zagrania tej
nuty, nacisnął wentyle swej York- tuby i zaśpiewał dźwięk w instrument!
Natychmiast spowodowało to gratulacyjne szuranie nogami*
członków orkiestry. Nikt się nie zorientował!
„Odwrócił się do mnie z
błyskiem w oku i powiedział: „Uczciwość nie pozwoli mi tego powtórzyć. Miał
jeszcze kilka okazji, by zagrać ten dźwięk ponownie, zarówno na próbach, jak i
na koncertach. Grał go pięknie za każdym razem! Ale zawsze śpiewał go tuż przed
zagraniem. Była to jeszcze jedna wspaniała lekcja, której mi udzielił!”
Jacobs, jak zawsze, skupił
się na wysokości dźwięku. Przesłał właściwy sygnał z mózgu do strun głosowych
dęciaka - czyli do zadęcia - zagrał perfekcyjnie dźwięk zadanej wysokości.
Kiedyś, w czasie kursu,
Jacobs wyjaśniał basowemu puzoniście, że skrajne dźwięki skali musza być
częścią codziennego ćwiczenia. Jacobs chciał, by zagrał on solo puzonu
tenorowego z Bolero Ravela, rozpoczynając od b1 . Student nie mógł uderzyć pierwszej nuty,
nawet, gdy grał ją oktawę niżej. W końcu Jacobs wziął jego instrument,
wyjaśniając, że grał na puzonie w latach trzydziestych, że jest stary i że w
ogóle nie dotykał instrumentu od kilku tygodni (było to już po jego przejściu
na emeryturę). Potem zagrał pojedynczy dźwięk, b1, zdumiewając słuchaczy! Po prostu usłyszał w
mózgu właściwą wysokość i wysłał właściwy sygnał do swego ciała.
„Dobry muzyk słyszy dźwięk
zanim go zagra. Chociaż niewielu urodziło się ze słuchem absolutnym, słuch
relatywny można rozwinąć” - twierdzi Jacobs.
* co kraj, to
obyczaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz