wtorek, 11 sierpnia 2015

Czas spoczynku


Arnold Jacobs - Brian Frederiksen: Song & Wind tłum. Łukasz Michalski


Jacobs był obdarzony cudownymi zdolnościami muzycznymi. Niestety, nawet jako dziecko, był słabego zdrowia.

Mając lat osiem, na statku płynącym z Kalifornii do Nowego Jorku, zachorował na ospę wietrzną. Początkowo rodzina próbowała zatrzymać go w kabinie, ale załoga w końcu wykryła delikwenta. Na statku nie było ambulatorium, więc ulokowano go w szalupie. Początkowo go nie zamknęli, ale uciekł i odnalazł się w kabinie mamy. Ty razem go zamknięto. Kanał Panamski oglądał przez kraty luku szalupy.

Dwójka najmłodszych dzieci w rodzinie, Arnold i Charlotta, nabawiła się choroby dziedzicznej, ataksji* Friedricha. Jacobs często mówił, że przebył polio, chorobę o podobnych objawach. Ojciec ich wystarczająco długo uczył się w szkole medycznej, by opiekować się dziećmi w chorobie. Ponieważ przypadłość zaatakowała nogi, biodra i odruchy, Jacobs otrzymał kategorię 4-F, stwierdzającą jego niezdolność do służby wojskowej podczas II wojny światowej. Zawsze też nosił przy sobie latarkę, by widzieć, gdzie idzie.

Któregoś dnia Jacobs podczas zabawy (był już starszy) powiedział: „Pierwsza dziewczyna, którą pocałuję, zarazi mnie chorobą.” Złapał szkarlatynę, nadzwyczaj ciężką w latach dwudziestych chorobę. W wyniku powikłań wywiązało się zapalenie nerek i Jacobs spędził miesiące w szpitalu. Wtedy właśnie zaczął granie na ustniku, ćwiczenie kontynuowane później przez całe życie.

Kariera Jacobsa jest znakomitym przykładem że da się grać, pomimo poważnych problemów medycznych. Wielokrotnie zdarzało się, że grał wspaniale, mimo cierpień spowodowanych przez różne fizyczne dolegliwości. „Nie musisz czuć się dobrze, by wydobywać dobry dźwięk. Zagraj ładnym dźwiękiem, a zaraz poczujesz się lepiej. Nie myśl o tym, co czujesz grając, ale słuchaj tego, co produkujesz. Miej wyraźny pomysł na dobry dźwięk, myśl o tym, że jesteś dobry i na pewno wszystko ci się uda.”

Roger Rocco pisze: „Kiedyś grałem w z Jacobsem (w CSO) partię drugiej tuby w Symfonii Fantastycznej Berlioza. Był naprawdę poważnie przeziębiony, ledwo mówił. Również chore kolano dokuczało mu tak, że nie mógł wnieść tuby na scenę. Pamiętam, że pomogłem mu wnieść instrument na i myślałem, że będę grał I tubę. Nic z tego! Gdy zaczęła się czwarta część grał swoją partię z jeszcze większą energią i entuzjazmem, niż kiedykolwiek słyszałem! Mogłem tylko, zdumiony i niedowierzający, śmiać się z samego siebie i podziwiać czego dokonał, wbrew swemu okropnemu  samopoczuciu.”

Jacobs przez całe życie walczył z chronicznymi dolegliwościami płuc. Już po dołączeniu do Chicago Symphony zachorował na astmę oskrzelową. Dla muzyka, grającego na instrumencie o takim zapotrzebowaniu na powietrze jak tuba, mogło to być wyniszczające. Wbrew nieprawdziwej legendzie Jacobs miał dwa płuca, ale miał też obniżoną pojemność oddechową.

„Szczególnie źle się dzieje, kiedy nad Chicago wiszą ciężkie chmury i w powietrzu koncentrują się pyły, spaliny samochodowe i cząsteczki metali. Grając, wdychamy i wydychamy olbrzymie ilości niefiltrowanego powietrza. Pewnie trzeba by uchwalić prawo zakazujące w takim wypadku grania, z powodu szkodliwego wpływu takiego zanieczyszczonego powietrza na zdrowie.”

I znowu komentarz Rogera Rocco: „Pan Jacobs wiedział, że starając się utrzymać rozwój swojej kariery, znalazł sposób na pokonanie swych własnych fizycznych ograniczeń i niemożliwości. Pamiętam, że w końcu lat sześćdziesiątych jego dalsze granie było zagrożone z powodu związanych z oddychaniem stałych problemów zdrowotnych. Lekarze powiedzieli mu, że powinien odejść z orkiestry. Nawet przygotowywał mnie na to, że to jego ostatni sezon i nie będzie mógł już grać. Ale właśnie wtedy pojawiły się nowe lekarstwa, które pozwoliły mu kontynuować granie.”

W latach osiemdziesiątych Jacobs miał operację na raka, po której konieczna była radioterapia, a później zdarzył mu się w pracowni zawał serca. Bezpośrednio po tournee orkiestry po Japonii i Hong-Kongu, w roku 1986, znowu trafił do szpitala z powodu woreczka żółciowego.

W roku 1984 Jacobs powiedział: „Postarzałem się i moje usta po latach nie są już takie jak dawniej. Jestem leczony z powodu poważnego problemu płucnego i przeminął fizyczny komfort grania, który miałem za młodu. Jestem starym kaleką, ale jeszcze kocham grać.”

Z powodu wszystkich tych problemów od ponad dwudziestu lat pytano: „Kiedy on chce odejść?” W roku 1979 Jacobs pytał o możliwość swej emerytury i stwierdził: „Muszę powiedzieć, ze gdybym chciał iść na emeryturę, mógłbym to zrobić już cztery, czy pięć lat temu, ale jeszcze lubię grać. 

Myślę, że mam jedno z najlepszych miejsc w Orchestra Hall. Z zadowoleniem słucham wspaniałych koncertów, nie płacę - to mi jeszcze płacą! Więc jeszcze chcę grać. Tuba jest częścią mojego życia, nauczanie jest częścią mojego życia i słuchanie muzyki jest znaczącą częścią mego życia, więc ciągle to jeszcze robię.”

Na początku lat osiemdziesiątych zaczęły się problemy z oczami. Z przymrużeniem oka rozważał:„Może to przez te, obserwowane latami, małe ruchy Reinera? Wprawdzie usunięto zaćmę, ale wykryto jaskrę.  Jego pole widzenia zaczęło się ograniczać. W swym ostatnim roku pracy w CSO Jacobs używał powiększonych kopii nut, by móc widzieć.

„Lekarze ostatecznie rozpoznali problem mego widzenia a ja poszedłem do Sir Georga. Powiedziałem mu, że choć to dla mnie okropne, zamierzam odejść z orkiestry. Chciał, bym został do roku 1991 (do setnego sezonu orkiestry), kiedy i on oficjalnie odejdzie ze stanowiska dyrektora muzycznego. Niestety wiedziałem, że moje dalsze granie mogłoby być trochę nawet śmieszne. Nie tylko dlatego, ze nie widziałem nut, ale też dlatego, że nie widziałem ruchów dyrygenta.”
29 września 1988 Jacobs grał jeden ze swych ostatnich koncertów z Chicago Symphony. Tego wieczoru nagrodzono go Medalem Theodora Thomasa. Wspólnie z nim odebrali go też inni odchodzący z zespołu: Leon Brenner, Samuel Feinzimer, Isadore Zverow oraz Margaret i Donald Evans. Jacobs podziękował publiczności za cale lata wsparcia. Solti zszedł ze sceny obejmując Jacobsa i mówiąc: „Myślę, że da ci to tyle energii, że będziesz mógł dokończyć sezon”, jako że nie znaleziono jeszcze jego następcy. Jacobs faktycznie dograł do końca serii koncertów abonamentowych, kończąc swą wykonawczą karierę. „Och, będę tęsknił za kolegami- moją muzyczną rodziną. To zaszczyt grać w tej wielkiej orkiestrze i w jej sekcji blaszanej, naprawdę zaszczyt. Jestem bardzo szczęśliwy, że stało się to moim udziałem.”

Zamienił „Jedno z najlepszych miejsc w Orchestra Hall” na estradzie na miejsce wśród publiczności. Cale lata pani Jacobs miała całosezonowy bilet na czwartkowe wieczorne koncerty. Dokupili miejsce obok i regularnie przychodzili we czwartek wieczorem na koncert.

„Z prawdziwa przyjemnością patrzę wstecz. Wspaniale było mieć zajęcie, przy którym, budząc się rano, masz ochotę iść do pracy. Siadając, jesteś lekko podekscytowany, bierzesz trąbę* i wspólnie z kolegami robisz trochę wspaniałej muzyki. Tak było.”
„Przez większą część życia zajmowałem się zawodowo graniem i naprawdę to lubiłem. Dziś za tym bardzo tęsknię. Ale mamy swe miejsca na balkonie Orchestra Hall i oglądam moich grających kolegów. Czasem jest mi trochę dziwnie, ponieważ nadal mam wrażenie, że należę do estrady. Reprezentuje mnie tam moja trąba. Przed odejściem sprzedałem ją orkiestrze i p. Pokorny, znakomity tubista który jej teraz używa, jest z niej bardzo zadowolony. Myślę więc, ze troszkę ze mnie jeszcze na scenie zostało.”

Jacobs jeszcze naucza- głównie w soboty -, jeździ też po kraju, wykładając na kursach mistrzowskich. Chociaż od odejścia z orkiestry nie występuje już publicznie, gra ciągle, ćwicząc według znacznie bardziej rozluźnionego programu. Często, podnosząc instrument, przestrzega słuchaczy, że może ich wprawić w zakłopotanie. Niejeden zdumiałby się jednak, słysząc jego ciągle żywy, bogaty dźwięk unikalnej piękności. Oczy widzą coraz mniej, ciału dokucza artretyzm, ale muzykalność i niepowtarzalny dźwięk ciągle promieniują.





*ataksja - niezborność ruchowa
* w oryginale ‘horn’, często występujący synonim instrumentu dętego blaszanego (przyp. tłum.)
* Książka była po raz pierwszy wydana przed śmiercią Jacobsa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz