Chcę kontynuować me rozważania sprzed miesiąca, kiedy to stwierdziłem, że mogąc przekazać tylko jedną rzecz puzonistom czy też całemu blaszanemu światu, wybrałbym ideę
takiego rozpoczynania każdej nuty, by
otrzymać piękny dźwięk.
Mam tu jeszcze inny
sposób wizualizacji tej techniki, którą uważam za najmniej
rozumiany i ciągle niewykorzystany
aspekt gry na instrumentach dętych
blaszanych.
Pamiętasz okręty podwodne z wojennych filmów? Tam ładowano
torpedy do wyrzutni a kapitan mówił:
“pierwsza- ognia!, druga- ognia!” itd. To całkiem podobne
do sposobu, w jaki powinniśmy
rozpoczynać dźwięki. Torpedę ładuje
się do rurowej
wyrzutni, zaś wyrzutnię
zamyka specjalna klapa. Następnie pocisk ten jest wyrzucany przez wytworzone ciśnienie
gazu, bądź powietrza-, ponieważ torpeda, choć ma swój własny motor, potrzebuje do wystartowania potężnej fali uderzeniowej. Podobnie i my potrzebujemy początkowego napędu by „wystartować” nasz strumień powietrza. Język tu
działa jak klapa wyrzutni, by ciśnienie za nim mogło
wzrosnąć. Zamykanie ust językiem
i wzrost ciśnienia musi
dziać się jednocześnie, natychmiast też trzeba je zamienić
na wypływający dźwięk. Wydech z płuc to napęd, który niesie pocisk na zamierzoną
odległość. Jeśli opuszczająca okręt torpeda nie zostanie
wyrzucona wybuchem
o wystarczającej sile, może spaść na dno, zanim przejmie napęd jej własny silnik.
Łapiesz? Kiedyś dawno
nauczyciele mawiali uczniom „dmuchnij tak, tak
jakbyś chciał
splunąć powietrzem w instrument". Może to naiwne tłumaczenie, ale coś w tym jest.
Wielu ludzi zaleca ćwiczenie
ataku w ogóle bez języka, by całkowicie zdać się na siłę powietrza przy rozpoczynaniu dźwięku. To znakomity pomysł- masz zaprzęgnięte do pracy
powietrze, które rozpoczyna dźwięk i daje wspaniałą barwę, ale muszę
Ci powiedzieć, że mi to nie
odpowiada. Powiedziałem, że to dobry pomysł, mający na celu użycie
powietrza do rozpoczęcia dźwięku-, więc o co chodzi, cóż w tym
złego- nieprawdaż? Możesz mi wierzyć, naprawdę znam się na powietrzu! Problem widzę w tym, że
gdy aparat zadęcia nie
jest zatkany, to artykulacja
(moment startu) przesuwa się z zadęcia
w dół, do przepony-
a tu zaczyna się problem. Ponieważ nie możemy przesunąć
zadęcia ani
też wylotu luku torpedy łodzi podwodnej to
pozostawienia otwartego zadęcia podobne jest
przedłużaniu wyrzutni torpedy o jakieś 3 metry- a to
wymagałoby dziesięciokrotnie większego
ciśnienia dla wyrzucenia torpedy. Poza tym, coś
jednak musi wypchnąć powietrze a w takim
wypadku będą to mięśnie dolnej części
tułowia (mięśnie brzucha)-
A TO RUJNUJE BRZMIENIE.
Znam wielu, którzy
rozpoczynają dźwięk z okolic
przepony i nie
uzyskują dobrej barwy.
Chciałbyś odkryć tajemnicę wspaniałego brzemienia? Wszystko rób powyżej podbródka. Jeżeli uda Ci się utrzymać kształtowanie artykulacji w niewielkiej przestrzeni wewnątrz ust, to wszystko pozostanie rozluźnione.
Widziałeś kiedyś, by
szykujący się do startu olimpijczycy pokazywali jak bardzo
potrafią naprężyć muskuły? Przeciwnie-
potrząsają ramionami i nogami, by pozbyć się wszelkich
napięć; nam także
przed graniem jest potrzebne coś takiego.
Dobrym ćwiczeniem
doskonalącym taka technikę
może być wyobrażenie sobie, że
parskasz, jakby spluwasz dźwiękiem B kontra tak daleko, jak
tylko się da.
Zasadniczo są dwa sposoby wykonania
tego: pierwszy to ścisnąć
dolną część tułowia, podepchnąć
przeponą silnie powietrze ku górze i
wyrzucić je przez częściowo
otwarte zadęcie. Uzyskamy w ten
sposób przeforsowany, zniekształcony
dźwięk.
Sposób drugi to wziąć
duży oddech, pozwolić by płuca naturalną
swą prężnością ukształtowały duży strumień powietrza- teraz na
moment język zatyka szczelinę
pomiędzy górnymi a dolnymi
zębami, natychmiast wycofuje się na
dno podniebienia i- proszę
bardzo!- strzelamy B kontra
i to
przy całkowicie rozluźnionej, praktycznie niebiorącej w tym udziału
przeponie. Otrzymany dźwięk jest
czysty, zwarty, mocny w
podstawie i bogaty
w alikwoty.
Jeśli nauczysz się wyrzucać
z siebie szybko powietrze
bez użycia mięśni brzucha (dolnej części
tułowia), utrzymując wąski, szybki i zwarty strumień powietrza to wydobędziesz
dźwięk który opisuję i to przy minimalnym wysiłku. Czas już wyrzucić z puzonowej pedagogiki
i pogrzebać raz na
zawsze nonsensowną „podstawową zasadę” napiętych mięśni brzucha.
I jeszcze
informacja tylko dla
Was. Pomyślałem sobie, że chciałbym
ujawnić moim czytelnikom jakich instrumentów używam, aby sprostać
wymaganiom gry w orkiestrze.
Gram na puzonie altowym Latzsch- model Kuhn z roku 1966 wykonując Mozarta, Beethovena,
Schuberta- nawet grając Symfonię C-dur
„Wielką”, również Schumanna, Mendelssohna, Brahmsa
i oczywiście dzieła Dvoraka. Grając
muzykę późnego romantyzmu i Brucknera używam puzonu Kruspe (otwór .547’’)
z początku XX
wieku. Do wykonywania impresjonistów biorę puzon Bacha model 8 lub Conna
z roku 1927- model “ballroom”, o wąskim otworze .500’’, z dostrojnikiem w suwaku. Używam go również
grając Symfonię Fantastyczną. Bolero
grywałem zawsze na mym Bachu
42/50, ale teraz stosuję
Bacha 16 lub 36, chcąc uzyskać dźwięk w klasycznym stylu francuskim.
Moim podstawowym instrumentem jest
nowy bach 42TG50LW. Zwykle używam
ustnika Parke 1010-760, który bazuje na ustniku
3G, ale jest zmodyfikowany według
mych upodobań. Mój ustnik
do puzonu altowego to
Bach 6/12 AM. Mam także mniejszy
ustnik do puzonu altowego dla
nadzwyczaj wysokiego grania, takiego jak w V Beethovena.