środa, 7 grudnia 2016

79. Gra w przeciwieństwa


Jay Friedman, 10.07.2011., tłum. Łukasz Michalski


Pomyślałem sobie kiedyś, że granie na instrumencie, szczególnie na puzonie, jest bardzo podobnego do zamachu golfowego: obie dyscypliny korzystają z przeciwstawnego działania sił akcji i reakcji. W golfie, jeśli chcesz posłać piłkę wysoko- uderzasz ją nisko, jeśli chcesz nisko - uderzasz wysoko. Gdy chcesz, by potoczyła się blisko – uderzasz ją mocno, jeśli wolisz daleko – uderzasz delikatnie. Jeśli chcesz, by poszła prosto, to nie starasz się jej prosto posłać, jeśli jednak tak zrobisz, to pójdzie krzywo.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie jestem golfowym ekspertem, raczej niezdarą, jak większość, ale ciekawią mnie naukowe i artystyczne aspekty zamachu golfowego, odnoszące się do grania na instrumentach dętych. W obu dziedzinach człowiek musi ogromnie kontrolować swoje emocje, by działać efektywnie.

Poddajmy analizie niektóre z przeciwstawnych działań akcji i reakcji, występujących podczas grania na instrumencie takim, jak puzon. Gdy chcemy grać nisko, to przesuwamy ustnik wyżej, chcąc grać wysoko – obniżamy go. Gdy chcemy grać cicho, wprawiamy powietrze w szybki ruch, przy głośnym graniu dmuchamy wolniej. Kiedy spinamy się, by dźwięk poszedł daleko, to bieży na krótki dystans; kiedy jesteśmy rozluźnieni – niesie daleko. Gdy ufamy naszemu powietrzu, dmąc swobodnie i bez wahania, to dźwięk jest czysty i brzmiący. Gdy wątpimy we własny strumień powietrza i skąpimy go, to dźwięk będzie niedożywiony. Gdy, dla uniknięcia glissanda, poruszamy suwakiem z większą siłą i szybciej, to efekt glissando powiększa się. Jeśli wzrośnie tylko prędkość suwaka, to zwiększy się jeszcze różnica między powietrzem a suwakiem, owa podstawowa przyczyna glissando. Jeśli chcemy mieć pewność, że wszystkie dźwięki w legato wyjdą pełne i brzmiące, należy skupić uwagę na dźwiękach pośrednich. Podstawą doskonałego uderzenia w golfie jest zamysł taki, że my wykonujemy zamach kijem, a dopiero kij uderza w piłkę. To nie my uderzamy piłkę. To trochę tak, jakbyśmy tylko ćwiczyli zamach, a piłka i tak poleciała. Płynność zamachu zapewnia prędkość odpowiednią do posłania piłki daleko. A płynny przepływ strumienia powietrza posyła dźwięk daleko, przed siebie. Nuty, dzięki płynności powietrza i suwaka, ruszają w drogę.

Słyszę, że większość wykonawców, grając legato na samym tylko ustniku, zwykle stosuje sporo języka, podkreślając grane dźwięki. Ale, przy graniu tego samego na instrumencie, języka jest zbyt mało. Prowadzi to do wniosku, że podczas grania na ustniku występuje zbyt słabe oddzielenie dźwięków, a zbyt duże i za silne przy graniu na instrumencie. To sprawa, na którą grający musi zwrócić uwagę i starannie ją wyważyć. Chciałbym, by dało się słyszeć znacznie mniejsze (raczej żadne) odstępy między dźwiękami podczas bzyczenia na ustniku, co z kolei sprawi, że wygładzą się kanciaste odstępy podczas gry na instrumencie. Spróbuj tak: zagraj fragmenty legato z solówki w Requiem Mozarta bez zatrzymywania suwaka w pozycjach. Inaczej mówiąc, by suwak stale znajdował się w ruchu i by nie było żadnej różnicy między dźwiękami właściwymi i pośrednimi. Upewnij się, że powietrze płynie niezmiennie podczas każdego łuku. Poruszasz strumieniem powietrza i suwakiem, i dzięki temu nuty ruszają w drogę. Teraz zastosuj język legatowy, ale tylko tam, gdzie są łuki legatowe; jeśli suwak nawet zatrzyma się w jakiejś pozycji, to wyobraź sobie, że ciągle jest w ruchu. Jakże piękne brzmienie się wyłoni! Słowo się rzekło...

Sezamie, otwórz się!

Oto pomysł na zobrazowanie tego, jak powinien wyglądać początek dźwięku. Wyobraź sobie wiele drzwi, które mogą być otwierane wyłącznie przez podmuch powietrza. Gdy tylko powietrze dociera do drzwi, one natychmiast się otwierają. Drzwi przedstawiają zadęcie, które pozostaje zamknięte, aż do chwili napłynięcia powietrza. Wyobraź sobie, że są to drzwi przesuwne, napędzane elektrycznie, nadzwyczaj szybkie i ciche. Powietrze przepływa do następnych drzwi, błyskawicznie je otwiera szybkim buchnięciem skupionego powietrza. Jeśli powietrze wypłynie z zadęcia powoli, to i drzwi będę się otwierały wolno, a dźwięk ucierpi, ponieważ nie osiągnie pełni brzmienia wystarczająco szybko, a nuta skończy się, zanim zabrzmi. Język powinien na milisekundę uszczelnić zadęcie, by powietrze mogło ruszyć do przodu, natychmiast otwierając drzwi (zadęcie). Chyba można powiedzieć, że niezłym sposobem na osiągnięcie tego jest „dęcie otwierające drzwi”. Tym sposobem początek dźwięku zostanie osiągnięty przy użyciu ciała powyżej podbródka, pozwalając, by reszta korpusu pozostała rozluźniona, na czym zasadza się tajemnica wspaniałego brzmienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz