Orkiestra
symfoniczna, jaka kształtowała się od czasów Haydna przez cały wiek XIX, jest
ze swej natury konglomeratem wielu, nieraz krańcowo różnych barw. To jednak, co
odróżnia ją od równie wielobarwnych, wcześniejszych (barokowych) zespołów
instrumentalnych, to zastosowanie w niej zupełnie nowej idei, która zastąpiła
dawniejszą koncepcję traktowania zespołu instrumentalnego, jako odwzorowanie
stosunków panujących w okręgu wielogłosowego zespołu chóralnego. Tą nową ideą
była idea stopliwości, jednorodności i organiczności brzmienia, chciałoby się
powiedzieć –„sym-foniczności” – w którym to określeniu wyraża się wewnętrzna
spoistość, uporządkowanie i integracja.
Z punktu
widzenia historii muzyki taka zmiana była całkowicie usprawiedliwiona nowym
sposobem myślenia harmonicznego, który eksponował przede wszystkim relacje
pionowe (akordowe) i wzajemne następstwa i który jako system funkcyjny
doprowadził w okresie wczesnego klasycyzmu do zastąpienia faktury polifonicznej
– homofoniczną. Tutaj nie będziemy jednak rozwijać tego zagadnienia. Wystarczy,
jeśli całkiem po prostu uświadomimy sobie, że o ile w strukturze polifonicznej
istotna była czytelność poszczególnych, podkreślanych odrębnymi barwami głosów,
o tyle w akordzie ceniona była przede wszystkim zdolność tworzących go barw do
wzajemnego uzupełniania się.
Wspomniany
powyżej ideał stopliwości brzemienia nie był bynajmniej łaty do realizowania na
instrumentach przeznaczonych do gry w strukturze polifonicznej. W obręb zespołu
smyczkowego (równie zmodyfikowanego przez zastąpienie viol instrumentami z
rodziny skrzypcie) wprowadzono dobrze łączące się z nimi rogi oraz flety.
Wybijające się oboje stosowano w partiach solowych, bądź łączonej z rogami –
jedynymi instrumentami częściowo „wchłaniającymi” ich ostre brzmienie i
tworzącymi wraz z nimi swoistą, syntetyczną barwę. Wprowadzając pod koniec
XVIII w. klarnety również kierowano się zdolnością tych instrumentów do asymilacji.
Wszystko to odbywało się pośród rozmaitych trudności, spowodowanych kłopotami
ze strojem instrumentów i ich ograniczoną ruchliwością.
Wiek XIX i
estetyka romantyzmu przyniosły szereg poszukiwań, które usunęły większość
niedogodności technicznych, zarazem jednak klasyczne zasady homofonii uległy
całkowitej przemianie. Ciekawe jednak, że ideał stopliwości nie przestał
obowiązywać, ponieważ – prócz nowych barw i zdecydowanego eksponowania solowych
wystąpień – poszukiwano również nowych, oryginalnych połączeń, drążono rejestry
poszczególnych instrumentów i ich zdolności do tworzenia barw syntetycznych.
Znacznie rozbudowana orkiestra samym
swym spoistym brzmieniem tutti przyniosła gwarancję efektu emocjonalnego, a
wciąż rozwijająca się dysonansowa nieraz harmonika stwarzała tutaj zupełnie
nowe zadania – wystarczy przypomnieć „rozdzierający”, dysonansowy, ale przecież
wewnętrznie zintegrowany akord otwierający finał IX Symfonii Beethovena.
Mówiąc zatem o
miejscu jakiegokolwiek instrumentu w orkiestrze XIX-wiecznej, musimy mieć na
uwadze nie tylko jego wystąpienia w roli protagonisty, ale także w roli małego
kółeczka wewnątrz tej wielkiej „brzmiącej maszynerii”. Puzony w czasach
Dworzaka były już od dawna instrumentami pełnoprawnymi i spełniały znakomicie
każdą możliwą rolę. Dlatego spróbuję omówić owe najbardziej eksponowane,
tematyczne wystąpienia puzonów, aby później przejść do wystąpień
drugoplanowych, często umykających słuchaczowi, ale nie mniej ważnych, bo
decydujących o kształcie brzemienia zespołu, lub choćby o nastroju krótkiej
chwili.
Fragment pracy dyplomowej mgr Bogdana Piznal
" Puzon w IX Symfonii e-moll „Z Nowego Świata” op. 95 Antoniego Dworzaka”
" Puzon w IX Symfonii e-moll „Z Nowego Świata” op. 95 Antoniego Dworzaka”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz